Jak wchodziliśmy do UE, udział funduszy unijnych w inwestycjach publicznych był bardzo wysoki, na poziomie 70–80 proc., a teraz?
W poprzedniej perspektywie finansowej dla większości krajów naszego regionu był to poziom 60 proc. W tej chwili w Polsce to ok. 30 proc. a jeszcze parę lat temu było to ponad 50 proc. To pokazuje, że jesteśmy w stanie mobilizować pieniądze z innych źródeł, nie tylko te, które trafiają do nas z UE w formie dotacji. To nie jest powszechny trend. Kraje naszego regionu nadal silnie opierają swe inwestycje publiczne na funduszach unijnych. Mają je na poziomie 50–60 proc. Zaś kraje, które mają problemy gospodarcze jak Grecja, finansują inwestycje publiczne praktycznie w 100 proc. z funduszy UE. Tam mają regułę, która pozwala nawet na to, że do przedsięwzięć finansowanych ze środków unijnych nie trzeba dodawać wkładu własnego.
To pokazuje, że prowadzimy odpowiedzialną politykę rozwojową kraju. Przekłada się ona na dobre wskaźniki makroekonomiczne. W naszej polityce gospodarczej staramy się, aby profity płynące z rozwoju, trafiały do wszystkich Polaków. Nawiązuję tu do tego, co robimy w sferze przychodowej dla naszego budżetu. Nie pozwalamy na to, aby pieniądze gdzieś uciekały. A tak działo się w przypadku przychodów z VAT czy CIT. Pieniądze, które wpływają do budżetu, potrafimy przekazać na programy społeczne, z których w dłuższym okresie gospodarka korzysta. W poprzedniej perspektywie finansowej w ramach polityki spójności dostaliśmy 284,7 mld zł, a z systemu VAT wyciekło 262 mld zł. Nie możemy na to pozwalać, bo to ogranicza nasze możliwości rozwojowe.
Rząd chce też rozruszać partnerstwo publiczno-prywatne?
Zależy nam też na rozwoju partnerstwa publiczno-prywatnego. Pozwoli to na wykorzystanie potencjału sektora prywatnego pod względem finansów, bo w tego typu projektach zazwyczaj montaż finansowy jest realizowany przez podmiot prywatny, więc w mniejszym stopniu angażujemy środki publiczne. Poza tym wykorzystujemy potencjał organizacyjny sektora prywatnego. Musimy zapewnić pełną transparentność tego procesu. Zamierzamy doprowadzić do tego, aby 5 proc. inwestycji publicznych w Polsce było realizowanych w tym trybie. Chcemy, żeby to podejście było obecne w sektorze publicznym i samorządowym. Do tej pory samorządy dominowały, ale liczba znaczących projektów ppp była niewielka. Chcemy tę formułę realizacji inwestycji znacząco rozwinąć.
A jaka jest nasza pozycja negocjacyjna przed rozdaniem nowych pieniędzy unijnych?
Już parę lat temu było wiadomo, że obecna perspektywa finansowa będzie dla nas rekordowa. Kiedy negocjowana była poprzednia perspektywa, byliśmy krajem zdecydowanie biedniejszym. Poza tym UE nie miała wtedy takich wyzwań jak teraz, wymagających dodatkowego finansowania. Polska lepiej się rozwija. Nasze województwa mają się coraz lepiej, a środki unijne są właśnie dzielone w oparciu o to, jak rozwinięte są nasze regiony.
Akurat województwa wciąż pan gani za zbyt powolną realizację programów regionalnych, choć prawdą jest, że żarty się kończą, gdyż w br. wszystkie regiony obowiązuje już zasada n+3?
Ta zasada obowiązywała już w zeszłym roku, choć nie wszystkich. Wtedy mniejsze zagrożenie mieliśmy dla województwa dolnośląskiego, większe dla województwa kujawsko-pomorskiego, ale w dużym stopniu udało nam się uniknąć problemów. Z Komisją Europejską wynegocjowaliśmy lepsze zasady rozliczania funduszy. Pewne ulgi uzyskaliśmy dzięki nowym zasadom wprowadzanym w UE w regulacji, którą nazywamy omnibusem. One pozwoliły na znacznie łatwiejsze rozliczenie zasady n+3 w 2017 r. Gilotyna w postaci zasady n+3 w br. jest jednak znacznie bardziej niebezpieczna. Biorąc pod uwagę stan na koniec września, mamy niewydanych ponad 100 mln euro, a na koniec sierpnia było to ponad 400 mln euro. To prawie 0,5 mld zł, które mogą bezpowrotnie stracić regiony i Polska. Do tego jeśli weźmiemy też pod uwagę środki z tzw. rezerwy wykonania to w sumie mamy problem z ok. 700 mln euro. Martwię się więc także o 590 mln euro z rezerwy wykonania.
Tych akurat nie stracimy…
Ale trzeba będzie je przesunąć. Do innych regionów, które sobie dobrze radzą, albo na poziom krajowy. To mi się nie podoba, bo są to pieniądze przeznaczone dla konkretnych regionów i tam powinny pracować. Niestety, województwa, które mają problemy z wykorzystaniem funduszy unijnych mają jednocześnie największe wyzwania rozwojowe. Regionem, który najgorzej konwergował, czyli zbliżał się do średniej unijnej, było województwo świętokrzyskie, które zbliżyło się tylko o 3 pkt proc. Regiony, które mają największe problemy z rozwojem, gdzie jest najniższa innowacyjność albo których pozycja gospodarcza spada jak np. Śląska, powinny wykorzystać fundusze europejskie szczególnie dobrze.
Województwa, które nazywamy maruderami, najsłabiej wykorzystują szansę związaną z funduszami unijnymi. Mówię o województwach takich jak: podlaskie, warmińsko-mazurskie, kujawsko-pomorskie, lubelskie czy świętokrzyskie. Są to głównie regiony Polski wschodniej, które mają problemy rozwojowe. Nadal są też jednymi z najbiedniejszych regionów w UE.
Wyjątkiem jest Podkarpacie, które jeszcze 3–4 lata temu też miało problemy z funduszami europejskimi. Wprawdzie nie było w najgorszej grupie, ale plasowało się na samym dole średniaków. Teraz jest na 2. miejscu, po województwie opolskim, pod względem stopnia realizacji projektów i wydatków. Inwestowanie pieniędzy z UE zależy od sprawności administracyjnej. Od ludzi, którzy zarządzają.
Niestety tegoroczna zasada n+3 zbiega się niemal z wyborami samorządowymi. Nie boi się pan, że część nowych władz województw będzie się w końcówce roku borykać z tą zasadą?
Zasada n+3 jest najniebezpieczniejsza. Mówimy o tym od dawna. Rząd stworzył specjalny zespół, który zajmuje się funduszami europejskimi. W jego prace włączyliśmy wszystkich marszałków. To najważniejszy organ, który zajmuje się koordynacją działań mających na celu wykorzystanie funduszy europejskich. Marszałków włączamy też w procesy rozwojowe. Uczestniczą z nami w pracach komitetu ds. umowy partnerstwa. Mamy też osobne spotkania z marszałkami. Współpracujemy na bieżąco. System zarządzania państwem i sposób prowadzenia polityki rozwoju opiera się na współpracy rządu i samorządów województw. Nie mogę pozwolić na to, aby pieniądze unijne przepadły. Jednym z moich najważniejszych zadań jest to, aby Polska rozwijała się w sposób zrównoważony.
Cieszę się z tego, że w niektórych regionach dzieje się bardzo dobrze, ale też martwię się tym, że w niektórych nie są wykorzystywane potencjały i fundusze unijne. Media centralne mniej się tymi procesami interesują. Może trochę teraz przy okazji wyborów samorządowych. Mnie zależy, aby pieniądze z UE zostały w Polsce, a środki dla regionów w regionach.
A jak marszałkowie przyjęli program „Mosty dla regionów”?
Ten program przygotowaliśmy nie tyle dla marszałków, co dla Polski lokalnej, najmniejszych samorządów. Wiele przedsięwzięć mostowych nie było realizowanych, bo to inwestycje znacząco przekraczające możliwości lokalnych samorządów. Wiążą się one z olbrzymią barierą już przy przygotowaniu koncepcji. Samorząd nie będzie ryzykował wydania dużych pieniędzy na prace projektowe, gdy nie ma pewności, że przedsięwzięcie będzie zrealizowane.
W naszym programie promujemy współpracę. Zakładam, że w większości przypadków nie będzie to projekt jednego samorządu. Będzie współpraca samorządów gminnych z powiatowymi, nawet z wojewódzkim. Drogi, gdzie te przedsięwzięcia będą realizowane, mogą być gminne, powiatowe, jak i wojewódzkie. Przykładem może być projekt mostu na Sanie w Jarosławiu. Tam inwestycja jest zlokalizowana na drodze wojewódzkiej. Projekt będzie składał samorząd wojewódzki, ale we współpracy z samorządem powiatowym i gminnym. To są inwestycje przeciętnie na kilkadziesiąt milionów złotych. Żaden z samorządów nie jest w stanie sam takiego przedsięwzięcia zrealizować.
Wypełniamy lukę w tego typu inwestycjach, która istniała w ostatnich kilkudziesięciu latach. Przygotowując program, nie czekaliśmy na to, co nam samorządy zgłoszą. Sami przeprowadziliśmy analizę pod kątem, gdzie przeprawy są najbardziej potrzebne. W Polsce mamy ok. 35 tys. różnego rodzaju przepraw mostowych. O te najważniejsze przeprawy na drogach krajowych i międzynarodowych staraliśmy się zadbać jako państwo. Trochę zapomnieliśmy o przeprawach, które powinny połączyć Polskę lokalną. Po analizie wskazaliśmy na 21 najbardziej potrzebnych miejsc. Oczywiście program mostowy jest otwarty dla wszystkich projektów. Chcemy, żeby służył ludziom, łączył społeczeństwo i pozwalał na rozwój lokalnych gospodarek.