W drugą rocznicę marszu w górę, który rozpoczął się po pierwszej od dziesięciu lat podwyżce stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, zarządzający zastanawiają się, jak długo jeszcze potrwa ten rajd, pisze Bloomberg.

Pewne sygnały świadczą o tym, że rynek może być przegrzany. Akcje są przecież najdroższe od ośmiu lat, a wskaźniki techniczne osiągnęły poziomy, przy których w przeszłości zaczynały się spadki. Jednak analiza fundamentalna pokazuje, iż akcje mają dużą przestrzeń do dalszych wzrostów, przekonuje Srinivasan Sivabalan.

- W normalnych warunkach ponad 30-proc. ruch rynku świadczyłby o nadmiernych wycenach – wskazuje Edward Evans, londyński zarządzający Ashmore Group. Jednak tym razem tak nie jest, gdyż siłę rynku równoważą zyski spółek.

21 styczna 2016 roku analitycy Bloomberga monitorujący rynki wschodzące rozpychali się, by napisać ckliwą opowieść, wszak z giełd wyparowało 2,3 biliona dolarów, a akcje z rynków wschodzących zanotowały najgorszy w historii początek roku. Co najmniej 26 emerging markets znalazło się wówczas w objęciach niedźwiedzia.

Większość analityków winę za tę ucieczkę kapitału zrzucała na podwyżkę stóp procentowych w USA i przewidywano dalsze spadki. Dwa lata później mamy kłopot bogactwa. Referencyjny wskaźnik MSCI Emerging Markets Index w nowy rok wystartował najlepiej od sześciu lat, a kapitalizacja rynków wschodzących osiągnęła rekordowy poziom 20 bilionów dolarów. Zmienność nie stanowi nawet połowy tej z 2016 roku, a prognozy zysków wzrosły o jedną trzecią.