Na zakończonym we wtorek rano unijnym szczycie Polska do ostatnich godzin negocjowała warunki korzystania z tych pieniędzy. Najostrzejsza dla nas batalia dotyczyła mechanizmu praworządności, czyli powiązania wypłaty unijnych funduszy z warunkiem istnienia niezależnego sądownictwa. Ostateczny zapis został tak skonstruowany, że pozwolił każdemu ogłosić sukces.
Czytaj także: Bruksela podzieliła miliardy. Bardzo dobra oferta dla Polski
— Po raz pierwszy, poszanowanie praworządności jest decydującym kryterium przy wydatkowaniu pieniędzy z budżetu — podkreślał Charles Michel. — Nie ma bezpośredniego połączenia między tzw. praworządnością a środkami budżetowymi — mówił z kolei Morawiecki. Najlepiej chyba podsumował to Viktor Orban. — Profesorowie prawa mogliby napisać całe tomy na ten temat — skonkludował. I wszyscy mają rację.
Rzeczywiście po raz pierwszy w budżetowym porozumieniu mowa o praworządności. „Interesy finansowe Unii sa? chronione zgodnie z ogólnymi zasadami zawartymi w Traktatach Unii, w szczególnos´ci zgodnie z wartos´ciami zapisanymi w art. 2 TUE. Rada Europejska podkres´la znaczenie ochrony interesów finansowych Unii. Rada Europejska podkres´la znaczenie poszanowania praworza?dnos´ci.” - brzmi fragment wniosków ze szczytu UE. Trudno jednak mówić o bezpośrednim związku między wypłatami pieniędzy a ogólnie rozumianą praworządnością. Bo wnioski z unijnego szczytu dalej brzmią następująco: „Na tej podstawie zostanie wprowadzony system warunkowos´ci w celu ochrony budz˙etu i instrumentu Next Generation EU”. Czyli nie chodzi o ochronę praworządności, ale interesów finansowych Unii. Komisja Europejska musiałaby zatem wykazać, że konkretna reforma sądownictwa w Polsce zagraża w praktyce jakości wydatkowania unijnych funduszy. Do tej pory nigdy takich oskarżeń Polsce nie stawiała.
I wreszcie konkretny mechanizm opisujący, jakie sytuacje i w jaki sposób mogą prowadzić do podjęcia decyzji w tej sprawie, ma być zaproponowany przez Komisję Europejską i przyjęty w procedurze głosowania większościowego. Ale jednocześnie do dyskusji nad tym mechanizmem ma jeszcze wrócić Rada Europejska. Bo zapis z konkluzji dalej brzmi następująco: „W tym konteks´cie Komisja zaproponuje s´rodki w przypadku naruszen´ przyjmowane przez Rade? wie?kszos´cia? kwalifikowana?. Rada Europejska szybko powróci do tej kwestii.” Tu ważne rozróżnienie: pierwsza wspomniana Rada to Rada UE, czyli ministrowie państw członkowskich, którzy podejmują decyzje większością kwalifikowaną. A więc potrzeba przynajmniej 15 państw, zamieszkanych przez przynajmniej 65 procent ludności UE. Z kolei Rada Europejska, potocznie nazywana szczytem UE, podejmuje decyzje jednomyślnie. W zapisach jest powiedziane, że konkretne decyzje będzie podejmować Rada UE większością głosów. Natomiast zanim to nastąpi, to Komisja musi w ogóle taki mechanizm zaproponować. I nad tym mechanizmem powinna się jeszcze pochylić Rada Europejska.