We wrześniu średnie oprocentowanie udzielonych wtedy nowych kredytów mieszkaniowych wyniosło niecałe 3,1 proc., czyli niemal tyle samo co w sierpniu (rok temu było to 4,4 proc.). To najniższy poziom w historii.

Z danych tych można wywnioskować, że marża kredytowa, którą banki doliczają do stawki WIBOR, wyniosła we wrześniu około 2,84 proc., nieco mniej niż w sierpniu (2,87 proc.). Spadek łącznego oprocentowania nowych hipotek do 3,1 proc. to głównie efekt cięcia stóp procentowych, które wiosną zostały obniżone o 1,4 pkt proc., co sprowadziło WIBOR 3M do 0,22 proc. z 1,71 proc. przed cięciami rozpoczętymi w drugiej połowie marca. Obecna marża (2,84 proc.) jest tylko nieco wyższa od tej sprzed pandemii (2,68 proc. w lutym).

- W zaledwie pół roku marże kredytów mieszkaniowych wystrzeliły, a potem niemal równie szybko zaczęły spadać – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. Z naszych szacunków wynika, że najdrożej było w kwietniu, gdy marże wyniosły blisko 3,3 proc. a łączne oprocentowanie wynosiło blisko 4 proc. (to był czas cięcia stóp procentowych, WIBOR obniżył się w kwietniu do 0,7 proc.).

- I choć mówimy tu o liczbach z pozoru niewielkich, to jest to bardzo złudne wrażenie. Najłatwiej pokazać to zjawisko na przykładzie. Załóżmy, że pożyczamy na zakup mieszkania kwotę 300 tysięcy złotych na 30 lat. Nasze oprocentowanie to 3 proc. Dla uproszczenia zakładamy, że przez cały okres kredytowania nic się nie zmienia. W takim przypadku przez trzy dekady oddamy do banku oprócz pożyczonych 300 tys. zł jeszcze 127 tys. zł odsetek. Gdyby marża kredytowa była niższa o 0,5 pkt. proc. i oprocentowanie wyniosłoby 2,5 proc., to odsetki stopniałyby do niecałych 104 tys. zł. To znaczy, że w naszym przypadku z pozoru mikre 0,5 pkt. proc. marży to równowartość dodatkowych 23 tys. zł złotych odsetek – wyjaśnia Turek.

- We wrześniu nowe umowy były zawierane przy oprocentowaniu na przeciętnym poziomie zaledwie 3,1 proc. Jeszcze przed epidemią było to 4,4 proc., a na przełomie lat 2008 i 2009 nawet 8,7 proc., czyli prawie trzy razy więcej niż dziś – przypomina ekspert. Przypomina, że warto być gotowym na wzrost stóp procentowych w przyszłości powodujący podniesienie oprocentowania i miesięcznych rat. - I choć prognozy sugerują, że koszt pieniądza wróci do poziomu sprzed epidemii dopiero w okolicach 2030 roku, to zawsze warto przygotowywać się na scenariusz mniej optymistyczny – dodaje.