Urodzony w Meksyku Michel Franco jest producentem i reżyserem. W tej pierwszej roli ma m.in. na swoim koncie „Z daleka" Wenezuelczyka Lorenzo Vigasa, który w ubiegłym roku zdobył Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji. Jako reżyser też odnosi sukcesy. Jego pierwsze filmy „Daniel & Ana" oraz „Pragnienie miłości" trafiły do Cannes. A „Opiekuna" uhonorowano na tym festiwalu nagrodą za scenariusz.
Michel Franco zbliżył się z kamerą do śmierci najdelikatniej jak można. Zrobił film o wszystkim co najboleśniejsze.
– Kiedy umierała moja babcia, opiekowała się nią pielęgniarka – powiedział „Rzeczpospolitej" Michel Franco. – Po pogrzebie odwiedziła nas. Spytałem: „Jak sobie dajesz radę psychicznie, wciąż patrząc na śmierć?". „Jestem opiekunką od 20 lat" – odpowiedziała, a ja zacząłem się zastanawiać, co się za tym zdaniem kryje.
W filmie przeraźliwie chuda kobieta siedzi w wannie na krzesełku. Oparta bezwładnie o ścianę, przymknięte oczy. Mężczyzna delikatnie spłukuje z jej ciała mydło. Zarzuca na nią nocną koszulę. Potem Sara ubrana i starannie uczesana przyjmuje wizytę rodziny. Ale za chwilę wszyscy wyjdą, może znów wpadną za tydzień. Zostanie tylko on.
„Chcesz pigułkę, zjesz coś?" – spyta mężczyzna, który zachowuje się jak najczulszy mąż. Ale nie jest nim, to opiekun. I będzie z Sarą do końca. Umyje ją do trumny, potem zjawi się na pogrzebie. Nie będzie chciał rozmawiać o Sarze z jej siostrzenicą. Usiądzie nieruchomo w samochodzie, a kiedy cmentarz opustoszeje, pójdzie się pożegnać ze swoją pacjentką. Wieczorem w knajpie przypadkowej parze powie, że na AIDS umarła właśnie jego żona.