„Legionom” od początku towarzyszyło sporo emocji. Stał za nimi Maciej Pawlicki, były dziennikarz, dyrektor w TVP i prawicowy polityk, który po serii dokumentów, jako scenarzysta i producent firmował dość kuriozalny „Smoleńsk”. Produkcja „Legionów” przeciągała się, a ich koszt wyniósł ostatecznie 27 mln zł. W polskich realiach to budżet wysoki. Co więcej, film miał się wpisywać w prowadzoną przez PIS patriotyczną politykę historyczno-kulturalną. 

Jednak już pierwsze seanse uspokoiły nastroje. Recenzje były różne – od bardzo negatywnych do bardzo pozytywnych, ale „Legiony” okazały się filmem „do oglądania” - odpowiednikiem literackiego czytadła. W dobrym znaczeniu tego słowa. Scenarzyści (Maciej Pawlicki,  Tomasz Łysiak, Michał Godzic i Dariusz Gajewski) skupili się na losach trójki bohaterów od momentu tworzenia Legionów w 1914 roku do bitwy pod Kostiuchnówką w 1916 roku. Widz śledzi więc relacje miłosnego trójkąta: młodego ułana  Tadeusza Zbarskiego, jego narzeczonej Oli Tubilewicz, która idzie za nim na wojnę zaciągając się do Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego i dezertera z carskiego wojska, chłopa-analfabety Józka. 

Trochę umyka w filmie historyczny fakt, że Legiony były formacją Armii Austro-Węgierskiej, Piłsudski pojawia się na ekranie zaledwie na chwilę, ale w końcu autorzy filmu przybrali w tej opowieści inną perspektywę. Historia pojawia się w tle losów miłości trójki bohaterów, które układają się podobnie jak choćby w „Pearl Harbor” Michaela Baya. Schemat? Tak, ale bardzo nośny. Zwłaszcza, że dobrze zagrany. Zbarski wyciągniętego z serialu „Barwy szczęścia” Bartosza Gelnera i Olaw którą wcieliła się Wiktoria Wolańska tworzą piękną parę. Hipnotyzuje widzów Sebastian Fabjański, który grając prostego chłopaka-analfabetę, niemal się na ekranie nie odzywając, tworzy postać piękną i tragiczną. 

Przede wszystkim jednak zachwycają w tym filmie zdjęcia: sceny bitew, jakich nie powstydziłby się żaden hollywoodzki hit. Konie, ludzie, groza śmierci. Niesamowite ujęcia. Niektóre kadry zatrzymane, fotografowane w zwolnionym tempie, z subiektywnego punktu widzenia oszołomionego żołnierza. Inne dynamiczne, świetnie zmontowane. Majstersztyk. Za całość zdjęć do „Legionów” odpowiadał Jarosław Szoda, za sekwencje bitwy pod Rokitną - Arkadiusz Tomiak i Mikołaj Łebkowski. 

Warto sięgnąć po płytę z „Legionami” wydaną przez Kino Świat.