Dziś przyzwyczailiśmy się, że telewizyjne seriale mogą być perełkami. Ale w latach 90. „Miasteczko Twin Peaks” stało się ewenementem. David Lynch dowiódł, że mały ekran nie musi pachnieć mydlinami, że może zmuszać widza do myślenia, niepokoić. W zgodzie z teorią Hitchcocka, nie nakręcił tego cyklu, by wyjaśnić kryminalną zagadkę kto zabił Laurę Palmer, lecz opowiedział o współczesnym świecie. O ludziach, którzy na pierwszy rzut oka wiodą spokojne, nudne życie, w rzeczywistości natomiast kryją w sobie mroczne tajemnice, są miotani namiętnościami i niezaspokojonymi pragnieniami.
W serialu zagadka śmierci Laury Palmer do końca pozostawała nieodgadniona. Ale Lynch zatęsknił za Twin Peaks. W 1992 roku zrobił fabułę „Twin Peaks. Ogniu krocz za mną”. Tu już odarł zbrodnię z tajemnicy. Śledząc ostatnie 7 dni z życia Laury, pokazał, co doprowadziło ją do zguby. Zło, które wciąga jak bagno, rozplenione w ludziach. I pecha, jaki może dopaść każdego, kto w nieodpowiednim czasie znajdzie się w nieodpowiednim miejscu. Przypomniał, że trudno stworzyć sobie oazę w świecie, w którym zatruta została nawet wyobraźnia.
Nakręcona pięć lat później „Zagubiona autostrada” jest filmem jeszcze bardziej tajemniczym. Saksofonista Fred Madison znajduje kasetę, na której zarejestrowana jest straszliwa zbrodnia. Zabita zostaje jego żona. Mordercą jest on sam. Po aresztowaniu Fred zostaje osadzony w więzieniu. Ale po kilku dniach okazuje się, że w celi siedzi nie on, lecz młody mężczyzna.
„W czasie gdy z Barrym Giffordem pisaliśmy scenariusz do „Zagubionej autostrady”, elektryzowała mnie spraw O.J. Simpsona. Nigdy na ten temat z Barrym nie rozmawiałem, ale wydaje mi się, że w pewien sposób film do tego nawiązuje. Co mnie uderzyło w kwestii Simpsona, to fakt, że potrafił się śmiać, pójść na golfa, jakby zupełnie nie przejmował się całym zamieszaniem. Zdumiewało mnie, jak osoba, która to wszystko zrobiła, potrafiła nadal funkcjonować. I wtedy odkryliśmy termin psychologiczny fuga dysocjacyjna opisujący zjawisko, gdy umysł oszukuje sam siebie, aby uciec od czegoś okropnego. W pewien sposób, „Zagubiona autostrada” jest właśnie o tym. A także o tym, że nic nie może być wiecznie skrywane"
Składająca się z wielu epizodów „Zagubiona autostrada”, która przez każdego widza może być odebrana inaczej, nie zyskała w kinach wielkiej popularności. To film trudny. A jednak na swój sposób wciągający. Zwłaszcza tych, którzy chcą razem z Lynchem zagłębiać się w szaleństwo i zrozumieć naturę psychicznej choroby.