„Chociaż bowiem, teatr dosłownie nie przekształci ani człowieka, ani kosmosu, to przecież umie jednoczyć ludzi wokół wielkich mitów, dążności, idei” – w sentencji Antonina Artauda znajdujemy odpowiedź, o czym będzie opowiadać sztuka, w której pani występuje?
Zapraszam w październiku do Teatru Kwadrat, by się tego dowiedzieć (śmiech). Sztuka, nad którą aktualnie pracujemy jest komedią romantyczną w hiszpańskim stylu. Chcemy, aby publiczność przeżyła z nami swoją pierwszą miłość, odpowiedziała sobie na pytanie o to, czy przyjaźń damsko-męska istnieje i czy warto ulegać presji otoczenia. Żyjemy w trudnych czasach. Przestaliśmy chodzić na rzecz ciągłego biegu, pulsu, wibracji. Ludzie potrzebują odpoczynku, spokoju, godziny oddechu od problemów społecznych, czy politycznych – my im to dajemy. W Teatrze Kwadrat ludzie rzeczywiście się jednoczą. Czy jest to jednoczenie „wokół wielkich mitów, dążności, idei”? Niekiedy tak, ale przede wszystkim jest to po prostu jednoczenie się ludzi za sprawą dobrej, mądrej zabawy.
„Kocha się prawdę zwłaszcza w czasach, kiedy wszystko jest fałszywe; kiedy zepsucie jest ogólne, teatr jest najczystszy” – Denis Diderot zdradził tajemnicę, dlaczego gra pani również w teatrze?
Myślę, że Diderot ma sporo racji. Dużo o tym mówimy w spektaklu „Na czworakach” w reżyserii Jerzego Stuhra w Teatrze Polonia. Czym dla mnie jest teatr? Wielką tajemnicą, którą zachłannie zgłębiam. Od kilku lat uczę się, jak okiełznać scenę i ta droga jest dla mnie jedną z najciekawszych podróży w mojej karierze zawodowej.