„Pierwszy człowiek”, reż. Damien Chazelle Wyd. Filmostrada

Oparta na faktach historia lądowania na Księżycu 21 lipca 1969 roku. Za kamerą 33-letni Damien Chazelle, którego debiutancki„Whiplash” zdobył 3 Oscary, a drugi film „La La Land” sześć, w tym dla najlepszego reżysera. Na ekranie – Ryan Gosling, dziś jedna z największych gwiazd Hollywoodu. I jeszcze scenarzysta Josh Singer, też laureat Oscara, współautor hołdu dla wielkiego dziennikarstwa - „Spotlight”.

„Pierwszy człowiek” jest trzymającym w napięciu kinem akcji z ogromną ilością efektów specjalnych. Ale podczas lotów w przestrzeni kosmicznej, awarii rakiet, wchodzenia w inną atmosferę, gdy wszystko na ekranie drży i huczy – największe wrażenie robią oczy Ryana Goslinga. Bo Chazelle’a bardziej od księżyca interesuje człowiek.  Reżyser zaczyna opowiadać historię Armstronga w 1961 roku, gdy po śmierci małej córeczki zgłasza się on do programu Gemini. Na pytanie jednego z członków komisji, czy osobista tragedia nie wpływa na jego zachowania, odpowiada: „Było bezcelowe odpowiedzieć, że nie”. Chazelle konsekwentnie potem ten wątek prowadzi. Ale też pokazuje codzienność ludzi, którzy biorąc udział w programie kosmicznym, co jakiś czas muszą żegnać na zawsze swoich współpracowników i przyjaciół, ginących za sterami samolotów i rakiet. Opowiada o żonie Armstronga, która zmusza męża, by przed startem Apollo 11 dwóm małym synom powiedział prawdę: że może z wyprawy na księżyc nie wrócić.

Są w „Pierwszym człowieku” pytania o cenę popychania naprzód wiedzy o Kosmosie. O ambicje polityczne, które leżą u podstaw takich programów, o koszty finansowe, jakie musi ponosić społeczeństwo, a wreszcie o koszty życiowe i psychiczne tych, którzy w podobnych przedsięwzięciach biorą udział. Bardzo ciekawy film.

„Planeta Singli 2”, reż. Sam Akina Wyd.: Kino Świat

W „Planecie Singli” pewny siebie i lekko zarozumiały konferansjer Tomek telewizyjny zdobywał Ani - serce ślicznej i bardzo skromnej nauczycielki muzyki. Teraz ich przyjaciel proponuje, żeby razem poprowadzili wigilijny show. Kochająca się para, Gwiazdka, szczęście. Tyle, że Tomek i Ania nie mogą już na siebie patrzeć. Oboje mają spakowane walizki. On – showman – chce żyć intensywnie i bez wielkich zobowiązań, ona marzy o małżeństwie i domu. On jej zarzuca, że jest nudna, on jemu, że jest niedojrzały. Rozstają się z hukiem. Ale dla przyjaciela – producenta decydują się jeszcze raz odegrać zgodną parę w show.

Scenarzyści „Planty Singli” nie zapominają też o innych wątkach. Matka Ani zmienia image i zaczyna korzystać z życia. Przyjaciółka przygotowuje się do porodu i wpada wpada w sidła fałszywego jogina. Producent szuka matki, której nigdy nie znał. Pojawia się też kilka nowych postaci. Jak zawsze atutem filmu są aktorzy. Maciej Stuhr daje Tomkowi swoją błyskotliwość, ale też wdzięk i dystans do świata. Ania Agnieszki Więdłochy jest śliczna, a na dodatek równie przekonująca jako skromna panienka, jak jako rozkrzyczana zołza. Danuta Stenka jako jej matka zachwyca nową fryzurą i życiowym luzem. Sympatyczną postać producenta-geja tworzy Piotr Głowacki. W zabawnym epizodzie pojawia się Iza Miko.

Generalnie – nie da się ukryć: to filmowy bibelot. Zabawa. Ale sympatyczna.