Ale państwo ustami wszystkich polityków, którzy sprawowali rządy, twierdziło, że musi mieć na nie wpływ, bo to jest ważne dla jakiegoś tam bezpieczeństwa państwa. Ale jeśli coś jest ważne dla państwa, to „państwu" są potrzebni menedżerowie, którzy będą realizowali wizję tego bezpieczeństwa. A ta wizja się zmienia za każdym razem, gdy zmieniają się politycy reprezentujący państwo. Wymienia się prezesów. A prezesi wymieniają dyrektorów. Nawet rząd nie musi się zmienić – wystarczy, że zmieni się w rządzie minister właściwy dla spraw Skarbu Państwa.

I – o zgrozo – skoro państwo jest akcjonariuszem (choć nie musi), to niech zachowuje się jak akcjonariusz. Dominujący akcjonariusz powołuje do organów spółki kogo chce. Z bardzo różnych powodów. Kompetencje krzyżują się z zaufaniem. I nie muszą dotyczyć tych samych osób. Ktoś może być kompetentny, a ktoś inny jedynie – albo aż – zaufany. Kompetentnych znaleźć nawet łatwiej niż zaufanych. Jak akcjonariusz chce, może, wykorzystując swoją spółkę, wspierać inne swoje spółki, choć tego jemu państwo – jako regulator – robić akurat zabrania – na przykład za pomocą przepisów podatkowych o cenach transferowych albo o unikaniu opodatkowania. Więc niby dlaczego, gdy akcjonariuszem jest państwo, miałoby postępować inaczej?

Notabene do statutu jednej ze „strategicznych" spółek Skarbu Państwa poprzedni rząd PiS w 2006 roku wprowadził przepis, że akcjonariusz – Skarb Państwa reprezentowany przez właściwego ministra wyraża w formie pisemnej zgodę na udział spółki „w przedsięwzięciach inwestycyjnych trwale lub przejściowo pogarszających efektywność ekonomicznej działalności Spółki, ale koniecznych dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Polski". Opozycyjna wówczas Platforma Obywatelska ten przepis kontestowała. Ale po objęciu rządów przez osiem lat jakoś go nie uchyliła.

Niech więc żyje nepotyzm! Pod warunkiem, że nie w państwowych spółkach. Czy może go nie być w państwowych spółkach? Nie może – skoro może być w prywatnych. Jedynym sposobem ograniczenia nepotyzmu w państwowych spółkach jest zmniejszenie liczby państwowych spółek. Niech państwo będzie właścicielem jedynie kluczowej infrastruktury, do której zapewni dostęp na równych zasadach wszystkim prywatnym konkurentom. Będzie mniej nepotyzmu, będzie lepiej dla państwa i dla konkurencji.

Autor jest profesorem Uczelni Łazarskiego i adwokatem