Cieślik: A nóż...

Nikt by nie zwrócił uwagi na arcydzieło (mam nadzieję, że cudzysłów nie jest konieczny) ukraińskiej artystki AntiGonny w białostockim Arsenale, gdyby nie protest Fundacji Taty i Mamy. Organizacja dbająca o ochronę dzieci napisała do ministra kultury i zrobił się temat. Niepotrzebnie.

Aktualizacja: 10.09.2020 20:01 Publikacja: 10.09.2020 18:58

Cieślik: A nóż...

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

„Ja w ogóle nie lubię chodzić do kina. A szczególnie nie chodzę na filmy polskie" – powiada niezapomniany inżynier Mamoń z „Rejsu". I ja mam tak samo. Tyle że z galeriami sztuki współczesnej. Jeszcze w zagranicznych, na przykład w paryskim Centre Pompidou, zdarzało mi się zobaczyć coś, co nie obrażało dobrego smaku, ale o krajowych szkoda gadać.

Ostatnie wystawy, które dało się oglądać, widziałem gdzieś we wczesnych latach dwutysięcznych w warszawskim Rastrze. Od tamtych czasów galerii konsekwentnie unikam i co chwila przekonuję się, że słusznie. Ostatnio oglądając jedną z prac pokazanych w Arsenale w Białymstoku.

Z nożem, jak wiadomo, należy uważać. Również w sztuce. Był nominowany do Oscara „Nóż w wodzie" (Polańskiego), był „Nóż w głowie Dino Baggio" (autora „Rejsu" Marka Piwowskiego), a teraz w galerii w Białymstoku jest „Nóż w pi...". Żeby nie było wątpliwości, chodzi o wulgarną nazwę żeńskiego narządu płciowego. I ów organ jest tam zaprezentowany w sposób kojarzący się z ginekologią. Z nożem w środku. Autorką pracy jest ukraińska artystka AntiGonna. A w całej wideoinstalacji idzie ponoć o pokazanie kijowskiego undergroundu w pastiszowej formie porno-horroru. Nie wiem, jak z tym porno, ale z horrorem wyszło nieźle. Rzecz jest wyjątkowo obrzydliwa.

Nikt by oczywiście nie zwrócił uwagi na to arcydzieło (mam nadzieję, że cudzysłów nie jest konieczny), gdyby nie protest Fundacji Taty i Mamy. Organizacja dbająca o ochronę dzieci napisała do ministra kultury i zrobił się temat. Niepotrzebnie. Rynek sztuki współczesnej, zwłaszcza w Polsce, to obieg zamknięty. Artyści tworzą prace dla znajomych, kuratorów i dziennikarzy. Łącznie to pewnie jakieś 2 tysiące osób w skali kraju. A że całość jest zasilana państwowymi pieniędzmi, to nie muszą zawracać sobie głowy publicznością. Że to fundusze wyrzucone w błoto? Doprawdy?! Budżet państwa wydaje pieniądze na większe głupoty!

Szanowni Państwo, pseudodzieła łamiące pseudotabu należy po prostu ignorować. W sztuce wszelkie prowokacje już były, łącznie z krucyfiksem zatopionym w urynie. A w świecie, gdzie dominującym medium jest internet, nic już nikogo szokować nie powinno. Skoro artyści tworzą nie dla publiczności, tylko dla siebie, to niech sami się męczą, patrząc na to, co zrobili.

Autor jest publicystą, scenarzystą i satyrykiem

„Ja w ogóle nie lubię chodzić do kina. A szczególnie nie chodzę na filmy polskie" – powiada niezapomniany inżynier Mamoń z „Rejsu". I ja mam tak samo. Tyle że z galeriami sztuki współczesnej. Jeszcze w zagranicznych, na przykład w paryskim Centre Pompidou, zdarzało mi się zobaczyć coś, co nie obrażało dobrego smaku, ale o krajowych szkoda gadać.

Ostatnie wystawy, które dało się oglądać, widziałem gdzieś we wczesnych latach dwutysięcznych w warszawskim Rastrze. Od tamtych czasów galerii konsekwentnie unikam i co chwila przekonuję się, że słusznie. Ostatnio oglądając jedną z prac pokazanych w Arsenale w Białymstoku.

Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem