W owych czasach delektowano się czaplami, żurawiami, łabędziami, najlepiej podawanymi z piórami i otwartym dziobem. Ceniono te ptaki ze względu na umiejętność szybowania wysoko w przestworzach, a wiec bliżej Boga. Ci wielcy „lotnicy" zażywali wielkiej estymy na średniowiecznych stołach. W cenie był także paw, ze względu na urodę. Staropolska receptura z 1568 r. poucza, jak podawać pawia: „Rozerżniż skórę od gardziela aż do ogona, obrzyż ją z niego i z pierzem aż do głowy, te urżni pospołu z skórą, przy której i nogo zostaw, w koleniech urżnąwszy (...). Gdy go z rożna zejmiesz, oblecz go zaś w onę skórę jego z pierzem, posadź go piersiami na misie, a nieś go na stół. Może tak i inne ptaki przyprawiać, jako żurawie...".
Wydane w 1584 r. najstarsze polskie dzieło ornitologiczne, pióra Mateusza Cygańskiego „Myślistwo ptasze, w którym się opisuje sposób dostawania wszelakiego ptaka", mówi o spożywaniu bocianów.
Dziś myślenie o tych ptakach w kategoriach kulinarnych jest nie do pomyślenia (przynajmniej w naszej szerokości geograficznej). Kulinarne gusty zmieniają się radykalnie z epoki na epokę. Socjologowie ustalili, że na dietę wpływa wiele czynników: obowiązujący kanon sylwetki, symbolika wiążąca się z poszczególnymi produktami spożywczymi, zdrowie, przyjemność, pozycja społeczna, technologia naczyń kuchennych. Ale nie tylko. Po odkryciu Nowego Świata cukier, pomidory, ziemniaki, kakao oraz indyki wywróciły do góry nogami kulinarne upodobania i praktyki. Skierowało to badania dziejów na nowe tory, historycy zaczęli się interesować nie tylko stołami królewskimi i potrawami typu „bażant w sosie a la Święte Przymierze". Przedmiotem badań zaczęły być koszty wyżywienia, wartość kaloryczna poszczególnych produktów; zaczęły się pojawiać książki ukazujące dzieje łakomstwa, głodu, kawy, pieczywa itp.
Ale tu dziejopisarze natknęli się na rafę. Okazało się, że takie cele badawcze, choć ambitne, są mało realne, a naukowy obiektywizm tego rodzaju prac – pozorny. Na przykład trudno rzetelnie, zgodnie z prawdą stwierdzić, ile kalorii zawierał kapłon czy pularda, kaloryczna wartość posiłku zależy bowiem nie tylko od użytych składników, ale także od sposobu ich przechowywania, łączenia, obróbki. „Pogrążeni w realiach agroprzemysłu zapominamy o niezwykłym zróżnicowaniu wyżywienia ludzi z przeszłości. Zasadnicza wątpliwość dotyczy więc tego, w jaki sposób można policzyć coś, o czym nic właściwie nie wiemy" – podkreśla prof. Jarosław Dumanowski, światowego formatu polski historyk dziejów kuchni.
Omijając tę rafę, historycy natrafili na wartki nierozpoznany nurt – dziedzictwo kulinarne – kompendia kucharskie sprzed stuleci prezentujące kuchnię powszechną. Do tego nurtu należy najstarsza polska książka kucharska Stanisława Czernieckiego „Compendium ferculorum albo zebranie potraw", wydana w 1682 r. We wstępie do współczesnego wydania tego dzieła prof. Jarosław Dumanowski zauważa: „Można by stwierdzić, że apetyt amatorów tradycyjnej żywności jest przede wszystkim apetytem na historię. Ktoś zanurzający łyżkę w żurku po krakowsku, wbijający następnie widelec w kujawsko-pomorskiego półgęska i wreszcie sięgający na deser po kaliskie andruty, tak naprawdę żywi się historią. Amator toruńskich pierników zjada historię grodu Kopernika".