Pół wieku temu energia demokratycznych partii koncentrowała się na pisaniu programów szkicujących przyszłą wizję kraju. Kulminacją burzliwych debat był manifest wyborczy, który dokładnie mówił, co partia zrobi po dojściu do władzy. W zeszłym tygodniu holenderska partia liberalna wygrała wybory bez wizji i programu. Jej lider Mark Rutte odmówił spekulacji na temat świata po pandemii. Praktyczni Holendrzy mają jednak program, jak wykorzystać pieniądze z europejskiego Funduszu Odbudowy.

U nas dyskusję na temat wydania europejskich pieniędzy przyćmiła afera wokół pana Obajtka. Sęk w tym, że nie przekłada się ona na sondaże wyborcze. Może dlatego, że w polityce liczą się bardziej programy niż skandale. Może dlatego, że Polak umie liczyć nie gorzej od Holendra. W przypadku Obajtka mówimy o paru milionach, a w przypadku Funduszu Odbudowy o 200 miliardach. Od tego, czy Polska wyda europejskie miliardy mądrze czy głupio, zależy los większości rodaków. Jeśli opozycja chce wygrać kolejne wybory, musi pokazać, że ma lepszy pomysł na wielką europejską kasę niż rząd. Dotychczas jednak takiego pomysłu opozycja nie ma. Sam krzyk, że PiS nie da Naszym, lecz tylko Swoim, może przekonać plemiennych wyborców. Większość chce jednak gwarancji, że jest sensowny plan na odbudowę Polski po tej strasznej pandemii.

Wyrzucić wielkie pieniądze w błoto jest łatwo, lecz PiS nie ma monopolu na głupotę. Arbitrem konkursu na dobre pomysły jest przede wszystkim obywatel, a nie Bruksela. Regułę tę rozumie rząd, mówiąc o „kompleksowym programie reform", które zamierza społecznie konsultować. Od poniedziałku, na przykład, członkowie rządu biorą udział w obywatelskich publicznych wysłuchaniach organizowanych przez Fundację Stocznia. Opozycja może z tych konsultacji kpić, lecz jak długo nie ma własnego pakietu reform, trudno jej z rządem konkurować.

Stworzenie atrakcyjnego programu odbudowy Polski wymaga zaplecza intelektualnego, którego opozycji dziś brakuje. Łatwiej krzyczeć, że rząd kradnie, niż proponować konkretne pakiety klimatyczne uderzające w górników, rolników i w przylepionych do czterech kółek rodaków. Konia z rzędem temu, kto przekona wyborcę, że polską służbę zdrowia można rzeczywiście uzdrowić. Pieniądze z Brukseli są na tego rodzaju cele i nie można chować głowy w piasek. Opozycja musi też realnie spojrzeć na Europę. Spór o europejską kasę ma miejsce w wielu krajach, więc zawetowanie niedobrych propozycji w Sejmie nie zdziwi nikogo. Nadzieja, że złe pomysły PiS zablokuje Bruksela, jest naiwna. UE finansowała ciemne interesy Viktora Orbána przez lata i mało zrobiła, by przywrócić rządy prawa i wolność mediów na Węgrzech. Europejski Fundusz Odbudowy jest dla Polski ogromną szansą, której nie można zmarnować. Opozycja musi wreszcie napisać sensowny program i pojechać z nim w teren, nawet do Pcimia czy Stawiszyna. Trzeba pokazać, że jest się gotowym na przejęcie sterów państwa. Dość ciągłych narzekań!

Autor jest profesorem na uniwersytetach w Wenecji i Oksfordzie