To wydarzenie przeorało świadomość Polaków. Podobnie jak fakt, że to właśnie Doda zorganizowała koncert przeciwko nienawiści. I przy tej okazji pogodziła się z Justyną Steczkowską. Ale już z Edytą Górniak i Agnieszką Szulim – niekoniecznie. Dla mnie to najważniejsze newsy nie tylko tego tygodnia, ale może nawet tego roku.

Świerzyński jako autor hitu „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina/ starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna", ma wszelkie kwalifikacje, nie tylko żeby organizować koncert przeciw nienawiści, ale wręcz zjednoczyć naród. Zwłaszcza że dwa jego kolejne przeboje przekonają każdego Polaka. „Bara, bara, bara, riki, tiki, tak/ Jeśli masz ochotę, daj mi jakiś znak" i „Majteczki w kropeczki ło ho, ho, ho..." – no kto się z tym nie zgodzi? Kto ma coś przeciwko? Wiadomo kto. Tylko „tęczowy".

Swoją drogą, kolejne wypowiedzi Świerzyńskiego, z którego zwolennicy rządu postanowili zrobić żywy znak sprzeciwu przeciw wejściu PSL do Koalicji Europejskiej, są coraz bardziej ekscentryczne. Zaczęło się jeszcze w miarę niewinnie, od protestu przeciw kumaniu się ludowców ze zwolennikami LGBT i napływowi imigrantów. Potem była targowica, tęczowa koniczynka (PSL-u), a na puentę u Roberta Mazurka – opowieść o molestowaniu przez bliźniaków z kręgów PO. To się nazywa mieć bayer na full. Strach zapytać, co będzie dalej. A może lepiej nie pytać? Nie pytać o nic Sławomira Świerzyńskiego? Bo jak tak dalej pójdzie, to się okaże, że widział Elvisa na końskim targu w rodzinnym Łącku. Szli pod rękę z zupełnie żywym Janem Kulczykiem. Podobno mieli w duecie zaśpiewać na zorganizowanym przez Dodę koncercie przeciw nienawiści. Jaką piosenkę? To chyba oczywiste, że „Majteczki w kropeczki".

Autor jest zastępcą dyrektora Programu III Polskiego Radia