Twórcy konstytucji ustanowili ją „pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność”.
Jeżeli konstytucja stanowi, że „wolność człowieka podlega ochronie prawnej”, ale przewiduje, że „ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie”, to jak daleko idące ograniczenia wolności można w ustawie (a nie w rozporządzeniu) wprowadzić? Zgodnie z konstytucją mogą być one ustanowione „tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego”, i „nie mogą naruszać istoty wolności i praw”.
Przeczytaj także: Bogusław Chrabota: Inauguracyjna wtopa u Andrzeja Dudy
Przypomnę więc, że istota wolności słowa nie polega na prawie do mówienia rzeczy niekontrowersyjnych, tylko właśnie rzeczy kontrowersyjnych. „Jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć” – pisał George Orwell. „Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale oddam życie, byś miał prawo to mówić”. Nie zgadzam się z wieloma poglądami Woltera, ale to zdanie, którego użyła autorka jego biografii, warte jest cytowania – nawet jeśli sam Wolter w rzeczywistości nigdy go nie wypowiedział w tej formie. „Se non e vero, e ben trovato” – jak mówią z kolei Włosi – nawet jeśli to nieprawda, to dobrze powiedziana.
Oczywiście wolność łączy się z odpowiedzialnością. Nie wolno naruszać dóbr osobistych innych osób. Ale to jest perspektywa tych osób, a nie jakiegoś mitycznego państwa, bo interes państwa jest przez rządzących mylony z interesem rządzących. W systemie podziału władzy to sędziowie mają obowiązek orzekać na podstawie dorobku filozofii prawa i orzecznictwa, czym jest „państwo prawa”, a czym „porządek publiczny”. I powinni być przy tym „pomni gorzkich czasów”, gdy „podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane” w imię właśnie „porządku publicznego” – który dziś możemy nazwać „perspektywą państwa”.