Głosowanie w konkursie piosenki Eurowizji to nie to samo, co głosowanie w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ten pierwszy konkurs decyduje o karierze naszego ulubionego piosenkarza, ten drugi decyduje o przyszłości całej Europy. Oczywiście w obu przypadkach chcemy, by nasz wybór był też wyborem większości w Europie. Jednak po zakończeniu konkursu piosenki zwycięzcy i przegrani nie będą skazani na siebie przez najbliższe pięć lat, decydując o sprawach dotykających szerokie rzesze obywateli od Tallina do Lizbony.
Za parę dni poznamy wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego, lecz znaczenie tych wyborów poznamy dopiero za parę miesięcy czy nawet lat. Trzy kwestie są o znaczeniu podstawowym.
Pierwsza dotyczy demokracji. Każdy kolejny traktat dał więcej władzy Parlamentowi Europejskiemu, lecz w kolejnych wyborach coraz mniej ludzi fatygowało się, by wrzucić głos do urny. To świadczy, że parlament nie jest postrzegany jako ciało legitymizujące decyzje europejskie. Ktoś powie, że te decyzje są legitymizowane przez demokratycznie wybrane rządy zasiadające w Radzie. Jednak ostatnie lata pokazały, że głos Francji czy Niemiec nie jest równy głosowi Grecji czy Polski. Ostatnie lata również pokazały, że coraz więcej obywateli traktuje decyzje europejskie jak narzucone z zewnątrz. Możemy się z ich poglądem nie zgodzić, lecz jeśli zdecydowana większość obywateli zignoruje zbliżające się wybory, to będzie to wotum nieufności do całego projektu europejskiego w każdym możliwym wydaniu.
Sprawa druga dotyczy gospodarki. Flirt Unii Europejskiej z dużym biznesem był pod ostrzałem krytyki w ostatnich latach. Przewodniczący Komisji Europejskiej był postrzegany jako symbol rajów podatkowych (ujawnione dokumenty pokazały, iż jako premier Luksemburga, Jean-Claude Juncker blokował europejskie wysiłki mające na celu zmuszenie korporacji międzynarodowych do płacenia należnych podatków). UE zamiast chronić Europę przed globalizacją prowadziła politykę deregulacji i handlu, która globalizację napędzała. Zamiast pomagać rzeszom wpędzonych w biedę po kryzysie finansowym sprzed dekady, stała na straży interesów banków, które ten kryzys spowodowały. Projekt ustawy mający na celu zwiększenie jawności relacji pomiędzy instytucjami europejskimi a lobbystami został włożony do zamrażarki. Odmrożenie tego projektu będzie pierwszym testem nowego parlamentu. Zobaczymy, jak wybrani politycy będą głosować w tej sprawie.
Sprawa trzecia dotyczy polityki. Kampania wyborcza w większości krajów przypominała wojnę plemienną, w której nie brano jeńców. Jednak nie sposób wprowadzić konieczne reformy w Unii bez porozumienia zwalczających się plemion. Jeśli kolejne lata upłyną na bezwzględnej walce, to nie rozwiążemy problemów zadłużenia, migracji, opieki społecznej, ochrony środowiska czy bezpieczeństwa obywateli. Skorzystają na tym wszyscy ci, którym zależy na słabej, skłóconej i pozbawionej szkieletu moralnego Europie. Paraliż decyzyjny jest zabójczy dla firm i ich pracowników. Chaos polityczny z reguły prowadzi do bezprawia.