Wskutek kontrolowanej eksplozji, której dokonała podczas letnich manewrów na Bałyku niemiecka marynarka wojenna, na dnie morza powstał krater o głębokości 1,5 metra i szerokości 5 metrów. Eksperci i obrońcy przyrody podkreślają, że jest to równoznaczne ze zniszczeniem morskiej flory i fauny w promieniu do 30 metrów.

Eksplozji dokonano wysadzając 39 min morskich pochodzących z okresu II wojny światowej w rezerwacie Fehmarnbelt. - Wszystko w zasięgu od 10 do 30 metrów zostało zabite - powiedział w rozmowie z Deutsche Welle szef NABU, niemieckiej organizacji ochrony przyrody. - Ten incydent jest niedopuszczalny i świadczy o ignorowaniu obwiązujących przepisów o ochronie przyrody i niedostatecznej świadomości ekologicznej w marynarce wojennej, jak również całkowitym blamażu polityków w podejściu do problemu niewybuchów z okresu ostatniej wojny - dodał. 

Po operacji łącznie znaleziono 18 martwych morświnów. Jak zaznaczył Miller, trudno jednak jest dokładnie ustalić, ile morskich zwierząt, które były wówczas w okresie godowym, zostało w sumie zabitych albo rannych.

NABU twierdzi, że manewry morskie NATO są okazją do taniego sposobu wysadzania wojennych niewybuchów, gdyż pozwala to unikać żmudnego procesu uzgadniania tego rodzaju akcji z władzami odpowiedzialnymi za ochronę środowiska. Organizacja uważa, że na dnie Bałtyku i Morza Północnego spoczywa jeszcze ponad 1,6 mln ton amunicji, bomb oraz min z okresu II wojny światowej.

W ubiegłym roku na niemieckim wybrzeżu Bałtyku znaleziono w sumie 203 martwe morświny. 134 z nich były w Szlezwiku-Holsztynie, a 69 w Meklemburgii-Pomorzu Przednim.