Taką zmianę zapowiedział Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, na posiedzeniu sejmowej komisji edukacji. W jej trakcie najdłużej dyskutowano na temat niedawnego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Wytknięto w nim, że utrzymywanie 30-procentowego progu na egzaminie maturalnym "jest szkodliwe dla polskiej oświaty, wpływa demotywująco na uczniów i stanowi swoistą zapowiedź ich niepowodzenia na studiach wyższych".

Portal tvn24.pl przypomina, iż obecnie, by zdać maturę, trzeba uzyskać przynajmniej 30 proc. punktów z każdego z trzech egzaminów pisemnych (języka polskiego, języka obcego oraz matematyki) oraz każdego z dwóch ustnych (z języka polskiego i obcego). By uzyskać świadectwo dojrzałości uczeń musi też podejść do obowiązkowego egzaminu z jednego przedmiotu na poziomie rozszerzonym, ale ten nie ma progu zdawalności.

- Od 2023 roku o zdaniu egzaminu oprócz przedmiotów podstawowych będzie decydowało uzyskanie minimum 30 procent z jednego przedmiotu na poziomie rozszerzonym - poinformował posłów Smolik. - To istotne podniesienie poprzeczki. Będzie trudniej - dodał.

W 2023 roku do egzaminu dojrzałości podejdą pierwsi absolwenci ośmioletnich podstawówek, którzy we wrześniu 2019 r. zaczęli naukę w czteroletnich liceach.