Berlin waha się między Waszyngtonem a Pekinem

Przed wizytą w Białym Domu kanclerz Angela Merkel daje do zrozumienia, że amerykańska strategia konfrontacji z Chinami musi zostać dopracowana.

Publikacja: 07.07.2021 21:00

Kanclerz Niemiec Angela Merkel

Kanclerz Niemiec Angela Merkel

Foto: PAP/ EPA/CLEMENS BILAN

Poniedziałkowa godzinna telekonferencja prezydenta Emmanuela Macrona oraz kanclerz Angeli Merkel z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem wywołała w Niemczech mieszane reakcje. Zwłaszcza że pani kanclerz w przyszłym tygodniu odwiedzi Waszyngton.

Tymczasem jednym z zasadniczych celów niedawnej wizyty Joego Bidena w Europie była mobilizacja sojuszników do konfrontacji z Chinami. Jego administracja buduje globalny sojusz przeciw Pekinowi, licząc na udział największej gospodarki europejskiej.

„Biden spotkał się z umiarkowanym entuzjazmem Merkel" – ocenia berliński „Tagesspiegel" przypominając, że jednym z niezmiennych kierunków polityki zagranicznej Merkel było utrzymywanie politycznie użytecznych oraz ekonomicznie opłacalnych relacji z Pekinem. W czasie szesnastu lat na stanowisku szefowej rządu niemal co roku podróżowała do Chin w trosce o interesy niemieckiej gospodarki. Nie przejmowała się też zbytnio krytyką, że nie dość zdecydowanie staje w obronie praw człowieka w Chinach.

– Mimo rosnącej świadomości problemów związanych ze wzrostem siły i pozycji Chin nie ma niemieckiej aprobaty dla forsownej polityki w sferze praw człowieka ani twardego powstrzymywania Chin. Te sprawy mogą stworzyć konfliktogenną atmosferę w relacjach niemiecko-amerykańskich także w czasach prezydentury Bidena – twierdził w niedawnym wywiadzie dla „Rz" Kai-Olaf Lang, ekspert rządowego think tanku Wissenschaft und Politik.

Jak wynika z komunikatu urzędu kanclerskiego po poniedziałkowej telekonferencji, rozmowa dotyczyła zasadniczo relacji UE–Chiny. Zdaniem agencji Xinhua celem rozmowy było zmniejszenie rozbieżności poprzez „intensywny dialog".

Jasne jest, że w relacjach Chin z UE nastąpiło przesilenie. Kanclerz Merkel nie udała się organizacja w grudniu ubiegłego roku szczytu w Lipsku, który miał ukoronować wieloletnie negocjacje w sprawie przełomowej umowy inwestycyjnej pomiędzy Brukselą a Pekinem. Berlin zdołał w czasie swej prezydencji w UE w drugiej połowie ubiegłego roku doprowadzić do jej zawarcia, ale zbiegło się to z wprowadzeniem nowego unijnego reżimu sankcyjnego za łamanie praw człowieka w krajach trzecich. Efektem było wprowadzenie przez Unię, po raz pierwszy od 30 lat, sankcji wobec Państwa Środka. Chiny odpowiedziały wprowadzeniem swoich ograniczeń, co pogrzebało cały projekt umowy inwestycyjnej. Jest to w pewnym sensie porażka Berlina i osobiście kanclerz Merkel.

– Xi jest przekonany, że wystarczy porozmawiać z Macronem, aby załatwić określone sprawy – udowadnia Reinhard Bütikofer, europoseł Zielonych, partii, która ma wielkie szanse współrządzić Niemcami po wrześniowych wyborach do Bundestagu.

Zieloni proponują zerwanie z dotychczasową polityką wobec Chin, obliczoną na potrzeby niemieckiego przemysłu samochodowego czy producentów dóbr inwestycyjnych. Zdaniem Zielonych naiwnością jest przekonanie, że gospodarcze otwarcie doprowadzi do demokratyzacji w Chinach. Na dowód przytaczają właśnie umowę inwestycyjną, w której Chiny czynią minimalne ustępstwa w otwarciu rynku czy zasadach konkurencji, ale nie chcą słyszeć o elementarnych standardach prawa pracy czy zniesieniu pracy przymusowej.

Zgoła inną ocenę prezentuje niemiecki przemysł. Zdaniem Ulricha Ackermanna, szefa potężnej organizacji lobbystycznej przemysłu maszynowego, Niemcy i UE nie powinny w odpowiedzi na działania Chin uciekać się do kroków protekcjonistycznych, ale starać się egzekwować zasady Światowej Organizacji Handlu (WTO) oraz zwiększyć konkurencyjność własnej gospodarki. Chiny są drugim po USA odbiorcą niemieckiego eksportu. Ma to swój wymiar polityczny.

Chiny nie mają w Niemczech dobrej opinii, o czym świadczą niedawne badania Pew Research Center. Państwo Środka pozytywnie ocenia jedynie 21 proc. obywateli RFN. Zaledwie 16 proc. jest zdania, że utrzymywanie gospodarczych więzi z Chinami jest „bardzo ważne".

Poniedziałkowa godzinna telekonferencja prezydenta Emmanuela Macrona oraz kanclerz Angeli Merkel z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem wywołała w Niemczech mieszane reakcje. Zwłaszcza że pani kanclerz w przyszłym tygodniu odwiedzi Waszyngton.

Tymczasem jednym z zasadniczych celów niedawnej wizyty Joego Bidena w Europie była mobilizacja sojuszników do konfrontacji z Chinami. Jego administracja buduje globalny sojusz przeciw Pekinowi, licząc na udział największej gospodarki europejskiej.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?