Barack Obama na ratunek Unii Europejskiej

7 lat temu prezydent odwrócił się od Unii i skoncentrował na Azji. Teraz znów przypomniał sobie o Wspólnocie.

Aktualizacja: 26.04.2016 16:22 Publikacja: 25.04.2016 19:16

Unia podaje w wątpliwość to, co osiągnęła – uważa Obama

Unia podaje w wątpliwość to, co osiągnęła – uważa Obama

Foto: AFP

– Znaleźliśmy się w rozstrzygającym momencie. To, co się zdarzy tutaj, wpłynie na życie narodów na całym globie. Przyjechałem do samego serca Europy, aby powiedzieć, że Stany Zjednoczone i reszta świata potrzebują silnej, zamożnej, demokratycznej i zjednoczonej Europy – apelował w poniedziałek w Hanowerze Barack Obama. To było 50-minutowe przemówienie, które prezydent znacząco skierował do „ludu Europy", aby przypomnieć, jak wiele łączy narody Wspólnoty. Apel zwieńczył sześciodniową podróż Obamy po Bliskim Wschodzie, Wielkiej Brytanii i Niemczech. Rodzaj testamentu, bo Obama jako przywódca Ameryki nie odwiedzi już więcej najważniejszych krajów Unii.

– Rozumiem frustrację z powodu sposobu prowadzenia negocjacji w Brukseli, sam prowadziłem rozmowy z Komisją Europejską. Ale nieprzypadkowo w każdym z 28 krajów Unii mamy demokrację, nie przez przypadek żaden z 28 krajów Unii nie toczył z innym wojny – oświadczył amerykański przywódca. Do stolicy Dolnej Saksonii przyjechali, żeby go wysłuchać, oprócz kanclerz Niemiec także premierzy Wielkiej Brytanii i Włoch oraz prezydent Francji.

Zaraz po dojściu do władzy w styczniu 2009 r. Obama odszedł od tradycyjnej strategii amerykańskiej dyplomacji, dla której to zjednoczona Europa była najważniejszym partnerem. To był słynny „pivot" – przesunięcie akcentu na relacje z Chinami i szerzej Azją. Głównym sukcesem prezydenta w sprawach zagranicznych okazało się od tego czasu nawiązanie współpracy z dawnymi wrogami – Iranem i Kubą, choć podobna taktyka nie udała się z Rosją. Jednocześnie zrażona porażką w Iraku i Afganistanie Ameryka pod kierunkiem Obamy niemal zupełnie wycofała się z Bliskiego Wschodu, pozostawiając nieprzygotowaną Europę ze skutkami arabskiej wiosny, a w szczególności wojny w Syrii. Unia do dziś nie może się też podnieść z kryzysu finansowego, który zapoczątkowało załamanie rynków finansowych w USA. I żaden prezydent Ameryki od czasów Jimmy'ego Cartera nie okazał się tak ustępliwy wobec Moskwy jak Obama,

Teraz prezydent zdaje się z przerażeniem odkrywać, jak fatalne skutki przyniosła ta polityka. W czasie weekendu w Londynie starał się przekonać Brytyjczyków do odrzucenia Brexitu w czasie czerwcowego referendum, posuwając się nawet w wywiadzie dla BBC do zawoalowanej groźby, że jeśli jednak Zjednoczone Królestwo postanowi pójść własną drogą, zawarcie nowego porozumienia o handlu między Londynem i Waszyngtonem „zajmie lata".

W Hanowerze prezydent zadeklarował poparcie dla otwartej polityki Angeli Merkel w czasie kryzysu z uchodźcami. – Trzeba umieć bronić naszych wartości także w czasach trudnych – chwalił kanclerz.

W ostatnich latach to Niemcy, a nie Wielka Brytania, stały się najważniejszym partnerem USA w Europie. Ale w Białym Domu narasta obawa, że także Merkel, ostatni wielki przywódca w Unii, nie podniesie się z kryzysu migracyjnego.

Ameryka obawia się także o kondycję innych krajów Unii, jak Francja, Austria, Grecja czy Hiszpania, które są zagrożone rosnącym populizmem. Zdaniem amerykańskiego prezydenta jego źródłem jest z jednej strony kryzys finansowy i gospodarczy, który w szczególności na południu Europy doprowadził do pauperyzacji milionów obywateli i odebrał im perspektywy lepszego jutra, a z drugiej przekonanie, że osiągnięcia Unii są oczywiste i nie wymagają już żadnego wysiłku.

– Może potrzebujecie kogoś z zewnątrz, osoby, która nie jest Europejczykiem, aby przypomnieć wam to, co osiągnęliście – zastanawiał się Obama.

W pierwszych latach w Białym Domu prezydent zasadniczo ograniczył obecność wojskową USA w Europie. Teraz zapowiedział, że na lipcowym szczycie NATO w Warszawie zapadnie decyzja o zwiększeniu zaangażowania militarnego USA w Polsce, Rumunii, krajach bałtyckich.

Sposobem na odbudowę relacji między Waszyngtonem a Brukselą ma być także szybkie zakończenie negocjacji nad Transatlantyckim Partnerstwem na rzecz Handlu i Inwestycji (TTIP). Obama zaapelował, aby niezwykle skomplikowany dokument został parafowany przed jego odejściem z Białego Domu w styczniu przyszłego roku.

Ale sprawa nie będzie łatwa. W kampanii prezydenckiej w USA każdy z kandydatów sprzeciwia się wolnemu handlowi, który miał spowodować wzrost bezrobocia. W samym Hanowerze w niedzielę przeciw TTIP protestowało z kolei kilkadziesiąt tysięcy demonstrantów. A w piątek w Warszawie minister gospodarki Francji Emmanuel Macron sprzeciwił „zbyt pospiesznemu" prowadzeniu rokowań w tej sprawie.

– Znaleźliśmy się w rozstrzygającym momencie. To, co się zdarzy tutaj, wpłynie na życie narodów na całym globie. Przyjechałem do samego serca Europy, aby powiedzieć, że Stany Zjednoczone i reszta świata potrzebują silnej, zamożnej, demokratycznej i zjednoczonej Europy – apelował w poniedziałek w Hanowerze Barack Obama. To było 50-minutowe przemówienie, które prezydent znacząco skierował do „ludu Europy", aby przypomnieć, jak wiele łączy narody Wspólnoty. Apel zwieńczył sześciodniową podróż Obamy po Bliskim Wschodzie, Wielkiej Brytanii i Niemczech. Rodzaj testamentu, bo Obama jako przywódca Ameryki nie odwiedzi już więcej najważniejszych krajów Unii.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?