Esper krytykował Turcję za jej interwencję w północnej Syrii. Celem tureckiej ofensywy "Źródło pokoju" byli Kurdowie z Powszechnych Jednostek Ochrony (YPG), sojusznicy USA w walce z Daesh w Syrii. Ofensywa rozpoczęła się po tym, jak Donald Trump ogłosił wycofanie wojsk USA z terenów, które miały być objęte turecką ofensywą.
Ostatecznie, przed kilkoma dniami, ok. 1000 żołnierzy USA opuściło Syrię, przekraczając granicę Syrii z irackim Kurdystanem.
Turcja przerwała ofensywę w ubiegły czwartek, po rozmowach wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. Turcja zgodziła się wówczas na zawieszenie broni pod warunkiem, że Kurdowie opuszczą szeroki na ok. 30-kilometrów obszar "strefy bezpieczeństwa", jaką Turcja chce utworzyć w północnej Syrii.
We wtorek Erdogan uzgodnił z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, sojusznikiem prezydenta Syrii Baszara el-Asada, dalsze kroki dotyczące terenów leżących na pograniczu Turcji i Syrii. W tworzonej przez Turcję strefie bezpieczeństwa mają teraz pojawić się rosyjsko-tureckie patrole.
Esper wypowiadając się o działaniach Turcji w Syrii stwierdził, że "nieusprawiedliwiona" inwazja Turcji na Syrię szkodzi osiągnięciom koalicji pod wodzą USA działającej w sojuszu z Kurdami w walce z Daesh.