Jak się dowiedziała „Rzeczpospolita", swojego ministra spraw zagranicznych Enza Moavero Milanesiego przysyłają liderzy koalicji rządzącej w Rzymie, uważani dotąd za prorosyjskich. Zwłaszcza przywódca Ligi i wicepremier Matteo Salvini wsławił się jeszcze w czasach przed zasiadaniem w rządzie z paradowania na Placu Czerwonym w koszulce z Putinem.
Jeszcze w poniedziałek niektóre państwa UE nie były pewne, kto w ich imieniu się tu pojawi. Każde z nich, tak powiedział szef MSZ Jacek Czaputowicz dla PAP, przyjęło zaproszenie. Nie wdawał się w szczegóły. A ich zdobycie to żmudna praca.
„Rzeczpospolita" potwierdziła do poniedziałku, że będzie co najmniej ośmiu szefów dyplomacji z krajów członkowskich Unii, czyli całkiem sporo. Bo gdy sekretarz stanu USA Mike Pompeo miesiąc temu ogłosił – zanim uczynili to przedstawiciele kraju goszczącego – że taka konferencja odbędzie się w Warszawie, na podstawie reakcji partnerów unijnych można się było obawiać, że wystawią ambasadorów lub dyrektorów departamentów w MSZ.
Z dużych państw starej Unii szefów dyplomacji przysyłają: Wielka Brytania (Jeremy Hunt), o czym było już wiadomo wcześniej, oraz Włochy (wspomniany Milanesi).
Skomplikowała się natomiast sprawa przyjazdu austriackiej minister Karin Kneissl (znawczyni tematyki bliskowschodniej). Zapowiadała, że będzie na konferencji, ale w poniedziałek „Rz" nie udało się uzyskać jednoznacznego potwierdzenia.