Zakończenie sprawy kontrowersyjnej publikacji zdjęcia na fanpage'u wódki Żytnia pokazuje, że współpracujący z agencjami PR czy reklamowymi muszą uważać. Prawo lepiej chroni zatrudnionych na umowę o pracę.
Zabrakło procedur
Kobieta, która w sierpniu 2015 r. opublikowała zdjęcie pięciu mężczyzn niosących szóstego, który nie był w stanie iść sam, i opatrzyła podpisem sugerującym, że wypił zbyt dużo alkoholu, zapłaci 15 tys. zł. To efekt ugody z jednym z mężczyzn ze zdjęcia z 1982 r. Niósł na nim ranionego przez ZOMO uczestnika demonstracji w Lubinie, który wkrótce potem zmarł. Zdjęcie zniknęło z Facebooka. Przeprosiny opublikowali producent Żytniej, firma Polmos, i obsługująca ją agencja Projekt. Prokuratura w Legnicy wszczęła jednak śledztwo przeciwko kobiecie odpowiedzialnej za publikację za pomówienie jednego z trzech zidentyfikowanych mężczyzn (pozostali dwaj nie żyją). Dlaczego tylko osoba, a nie agencja ponosi konsekwencje?
– Uważam, że pracownik agencji powinien być przez nią zabezpieczony przed odpowiedzialnością karną czy finansową za działania prowadzone w imieniu jej klientów. – uważa Rafał Sałak, odpowiedzialny za komunikację w Prowly.com. – Każda agencja powinna mieć przejrzyste procedury uzgadniane z klientami. Dzięki temu można uniknąć tak oczywistych błędów – uważa. – Ta sprawa powinna się skończyć na etapie weryfikacji zaproponowanej treści, przeprowadzonej przez drugiego pracownika lub klienta, a w żadnym razie nie powinniśmy jej oglądać w mediach czy w sądzie. Jak każda inna branża, agencje PR mają wewnętrzne zasady wyciągania konsekwencji za niekompetencję czy błędy i to na ich podstawie odpowiedzialność powinien ponieść pracownik – tłumaczy Sałak.
Prawo nie chroni
Jeśli jednak zabraknie wewnętrznych procedur, nie zawsze ochroni prawo powszechne. Odpowiedzialność cywilną wyłącza co prawda art. 120 kodeksu pracy (nie stosuje się go, jeśli szkoda została wyrządzona umyślnie), ale dotyczy tylko zatrudnionych na etacie. Agencje jednak często zatrudniają na umowach cywilnoprawnych.
Pracownicy agencji nie są też objęci prawem prasowym, które przewiduje solidarną odpowiedzialność dziennikarza, redaktora naczelnego i wydawcy.