Prof. Marcin Czech: Międzynarodowy dług do spłacenia

Polskie doświadczenia w refundacji leków na choroby rzadkie interesują inne kraje – mówi prof. Marcin Czech.

Aktualizacja: 09.11.2020 19:58 Publikacja: 09.11.2020 19:28

Prof. Marcin Czech

Prof. Marcin Czech

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Bogacz

Czy choroby rzadkie są dużym problemem w Polsce?

Te choroby nie są wcale takie rzadkie, bo zidentyfikowano ich około ośmiu. Kłopot w tym, że zwykle rozpoznawane są późno, dopiero gdy pojawiają się pierwsze ich następstwa, np. uszkodzenia narządowe. Lekarze nie do końca zdają sobie sprawę, że mogą rozpoznać choroby rzadkie, bo programy studiów poświęcają im niewiele miejsca. Dlatego, jeśli manifestacja choroby nie jest gwałtowna, do rozpoczęcia leczenia upływają lata.

O wystąpieniu choroby rzadkiej decydują prawa statystyki?

Raczej prawa genetyczne. W największym skrócie, uwarunkowane genetycznie choroby rzadkie często prowadzą do produkcji wadliwych białka, które jako enzymy występują w różnych szlakach metabolicznych, sprawiając, że produkowane są substancje szkodliwe dla nerek, mózgu, wątroby czy siatkówki. Tak np. dzieje się w mukopolisacharydozach, chorobach spichrzeniowych.

Jak wiele z nich można leczyć?

Tylko ok. 3–5 proc. Ważna jest wczesna diagnostyka – poszukiwanie chorych za pomocą badań przesiewowych już u noworodków. Jednak pryncypium zdrowia publicznego jest to, by w momencie rozpoznania móc zaproponować leczenie. Wkładanie wysiłku organizacyjnego, merytorycznego i finansowego, by powiedzieć pacjentowi, że nic nie można zrobić, uważa się za mało etyczne. Wiele chorób rzadkich jesteśmy w stanie leczyć tylko objawowo. Dla większości pacjentów z chorobami rzadkimi nauka nie ma nadziei. Inaczej było z SMA, prowadzącym do całkowitego paraliżu i śmierci. Medycyna była wobec tej choroby bezradna do 2016 r., gdy zarejestrowano nusinersen, będący w stanie zatrzymać rozwój choroby, a podany przed wystąpieniem objawów – zapobiec jej strasznym skutkom. Dziś dysponujemy też terapią wpisującą się w nowy nurt terapii genowych i komórkowych, w założeniu naprawiających uszkodzony materiał genetyczny człowieka. Nie mamy, co prawda, długookresowych obserwacji ich działania, ale zakładamy, że powodują one trwałe wyleczenie. Niestety, takie terapie są bardzo drogie i stanowią wyzwanie finansowe dla wszystkich krajów. Dziś za terapię genową na SMA trzeba na rynku zapłacić 9 mln zł. Dla większości budżetów to niewyobrażalna kwota.

Czy nie opłaca się jednak jednorazowo wydać bardzo wysoką kwotę i nie płacić o wiele więcej za leczenie, rehabilitację, zasiłki?

Pewnie tak, ale niemal żaden budżet nie może jednorazowo wydać takiej kwoty, zwłaszcza dla wielu osób. Na szczęście powstają różne pomysły i schematy finansowania drogich terapii – np. zastosowanie instrumentów podziału ryzyka opartych na wyniku zdrowotnym, poprzez odłożenie lub podzielenie płatności. Za terapię można zapłacić dopiero po kilku latach, jeśli efekt terapeutyczny się utrzyma. Innym pomysłem jest płacenie w ratach co roku – jak w ubezpieczeniach. Płatność rozłożona zostaje np. na dziesięć lat, a gdy terapia okazuje się nieskuteczna, bo chory umiera po pięciu latach albo efekt jest nietrwały, nie płaci się pozostałej kwoty. Polska również znajduje się w nurcie dyskusji, jak płacić za bardzo kosztowne terapie, by z jednej strony nie obciążyć nadmiernie budżetu, a z drugiej – zaczekać na dowody, że mamy do czynienia z trwałą skutecznością.

Polska zrefundowała nusinersen jako jedna z pierwszych w Europie, i to dla wszystkich chorych. Miał pan w tym ogromny udział.

Biorąc pod uwagę fakt, że okres od rejestracji do refundacji leku w Polsce, szczególnie na choroby rzadkie, jest bardzo długi, nusinersen został zrefundowany w rekordowym tempie. Wyzwaniem była cena rynkowa leku – ok. 2 mln zł. Same negocjacje na poziomie resortu podzielono na sześć etapów. Projekt był skomplikowany, ale niedługi, bo realizowaliśmy go jako priorytetowy. Dzięki użyciu instrumentów dzielenia ryzyka udało się zapewnić dostępność do leczenia SMA wszystkim pacjentom, niezależnie od typów, ale także powracającym z zagranicy i przyjeżdżającym do Polski z Ukrainy, Białorusi czy Nepalu. Dziś cudzoziemcy stanowią 8 proc. pacjentów z SMA leczonych w Polsce i można to traktować jako międzynarodowe spłacanie długów. Wcześniej polskie dzieci leczone były w Niemczech, Francji, Belgii i innych krajach Europy Zachodniej. Nasze polskie doświadczenia w sposobie refundacji i podejściu do chorób rzadkich znajdują zainteresowanie międzynarodowe. Decydenci z tak dużego kraju jak Indie chcą usłyszeć o polskich doświadczeniach w organizacji systemu i podejmowaniu decyzji o refundacji leków. W miliardowym kraju są tysiące dzieci, którym można pomóc, również dzięki doświadczeniom polskim.

Prof. Marcin Czech,

były wiceminister zdrowia

ds. polityki lekowej

Czy choroby rzadkie są dużym problemem w Polsce?

Te choroby nie są wcale takie rzadkie, bo zidentyfikowano ich około ośmiu. Kłopot w tym, że zwykle rozpoznawane są późno, dopiero gdy pojawiają się pierwsze ich następstwa, np. uszkodzenia narządowe. Lekarze nie do końca zdają sobie sprawę, że mogą rozpoznać choroby rzadkie, bo programy studiów poświęcają im niewiele miejsca. Dlatego, jeśli manifestacja choroby nie jest gwałtowna, do rozpoczęcia leczenia upływają lata.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po” także od położnej. Izabela Leszczyna zapowiada zmiany
Diagnostyka i terapie
Zaświeć się na niebiesko – jest Światowy Dzień Świadomości Autyzmu
Diagnostyka i terapie
Naukowcy: Metformina odchudza, bo organizm myśli, że ćwiczy
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień