Brytyjczycy potrzebują Polaków

Perspektywa wyjścia W. Brytanii z Unii wywołała poważne obawy, kto będzie pracować, gdy zabraknie przybyszów z kontynentalnej Europy, zwłaszcza Polaków — pisze „Financial Times".

Publikacja: 03.11.2016 10:46

Brytyjczycy potrzebują Polaków

Foto: AFP

Dyrektorka biura zatrudnienia Velocity Recruitment Solutions w Corby (East Midlands), Catherine Slevin, pamięta jeszcze czasy gdy pracowała z Brytyjczykami. Wspomina, że trzeba było zawierać dwukrotnie więcej umów niż miała miejsc, a i tak nie było pewności, że uda się zebrać odpowiednią liczbę osób.

— Umowy podpisane, a pracowników brak. Trzeba ich było z łóżka wyciągać, by się pojawili w pracy — tłumaczy.

- Ale nadszedł rok 2004 i dziwi otworzyły się — wspomina.

Tysiące chętnych z Europy Wschodniej, głownie Polaków, ściągnęło do Wielkiej Brytanii. Teraz rodzi się pytanie, co dalej? Antyimigracyjna retoryka, jaką możemy usłyszeć obecnie w Wielkiej Brytanii, dla East Midlands może zakończyć się katastrofą.

— Jeśli każdy kto przyjechał z Polski będzie musiał to zostawić i wyjechać, będzie to katastrofa. Kto ich zastąpi? — zastanawia się C. Slevin.

W Corby już zaczyna brakować rąk do pracy, bo Brytyjczycy w całym kraju nie chcą takich warunków. W ubiegłym tygodniu Slevin miała trudności ze znalezieniem 10 kandydatów do pracy. Konkurencyjna Fox Recruiting Agency w centrum miasta wywiesiła w oknie wystawowym błagalny apel: „Pilnie szukamy pracowników do fabryki żywności".

Miejscowi politycy też są zaniepokojeni.

— Kiedy rozmawiam z miejscowymi ludźmi interesu, mówią mi, jak trudno byłoby im prowadzić biznes bez dostępu do takich pracowników — stwierdza Tom Beattie, dawny działacz związkowy, obecnie szef rady miejskiej.

To coraz częściej powtarzająca się historia w East Midlands, kiedyś ważnym ośrodku przemysłowym, a obecnie regionie rozległych zakładów przetwórstwa żywności. Nawet niektórzy związkowcy przyznają, że tutejsi mieszkańcy nie palą się do wykonywania prostych prac fizycznych, gdy bezrobocie w regionie wynosi zaledwie 4,2 proc.

- Wyłącznie napływowa siła robocza zapewnia działalność sektora żywności — przyznaje regionalny szef branżowego związku zawodowego Bakers, Food and Allied Workers Union, George Atwall.

Hasło „Brytyjskie miejsca pracy dla Brytyjczyków" z kampanii na rzecz Brexitu to mrzonka, jeśli idzie o jego sektor.

W East Midlands zamieszkałym przez 4,6 mln ludzi urodziło się już ok. 90 tys. Polaków. Maisto Corby ma szczególnie drugą historię z napływową silą roboczą. W latach 30. ściągnęło tu wielu Szkotów do pracy w hutnictwie stali, które skurczyło się 50 lat później. Wtedy mówiono o mieście „mała Szkocja". Teraz wykorzystuje swe położenie jako ośrodek logistyki. Liczba mieszkańców wzrosła z 50 tys. dekadę temu do 70 tys., władze mają nadzieję, że dojdzie do 100 tys. do 2030 r.

Armia mało wykwalifikowanych ludzi zatrudnionych w magazynach realizuje zamówienia, paczkowana żywność jest główną działalnością gospodarczą.

— To bardzo nudna praca — przyznaje C. Slevin, firmy płacą im na ogół minimalną stawkę 7,20 funta za godzinę, ale cenią sobie ludzi ze wschodu Europy za niezawodność i gotowość do pracy w nadgodzinach.

- Nie wierzę, by udało się przekonać Brytyjczyków do takiej pracy — mówi Kamil Mroziński (33 lata), który trafił do Corby 12 lat temu, gdy pracy było mnóstwo, a Polaków mało.

— Przyjmowano ich z otwartymi ramionami. Znał słabo angielski, zaczął od najniższego szczebla miejscowej gospodarki — pracy przy produkcji kiełbas. — Czas płynął bardzo wolno, kiełbaski przesuwały się szybko. Widziałem, jak ludzie płakali — wspomina.

Szybko poprawił znajomość języka, przeszedł do pracy magazyniera w Staples, firmie materiałów biurowych, gdzie było cieplej i nie musiał nosić siatki na włosy ani kaloszy.

Niezależnie od tego, czy Polacy zostaną czy nie, niechęć Brytyjczyków do takich prac będzie zależeć w dużym stopniu od wynegocjowanych warunków umowy wyjścia ich kraju z Unii, a także od atmosfery w kraju. Ratusz w Corby starał się uspokoić przybyszów uchwalą przeciwko ksenofobii. Dla takich ludzi jak K. Mroziński liczy się także wartość funta, bo jego osłabienie oznacza mniejsze przekazy pieniędzy do Polski.

Opuszczenie tego wszystkiego nie będzie teraz tak łatwe, jak kiedyś. Ani dla imigrantów, ani dla regionu. K. Mroziński ma teraz własną firmę Free Accident Helpline w pobliskim Northampton., zatrudnia 5 pracowników. Doradzają w większości cudzoziemcom w kwestii wypadków przy pacy i dochodzenia odszkodowań.

— Po tak wielu latach większość moich kolegów ma własne firmy — mówi i zwraca uwagę, że wielu jego rodaków nie jest już tylko pracownikami budowlanymi, ale posiada własne domy.

— Oni zatrudniają ludzi — dodaje.

Dane gospodarcze
Inflacja w marcu wyższa, niż sądzono. GUS podał nowe dane. Co drożeje najbardziej?
Dane gospodarcze
EBC nadal gotowy do cięcia stóp w czerwcu. „Mamy teraz trend dezinflacyjny”
Dane gospodarcze
Inflacja w USA wyższa niż oczekiwano. Nie będzie cięć stóp w czerwcu?
Dane gospodarcze
Agencja Fitch obcięła perspektywę ratingu Chin do negatywnej
Dane gospodarcze
Inflacja na Ukrainie hamuje. Jest najniższa od czterech lat