– Główną przyczyną malejącej aktywności jest niepewność dotycząca handlu międzynarodowego. To ma szczególnie znaczenie dla takiego kraju jak Niemcy – powiedział w rozmowie z agencją Bloomberg Andrew Bosomworth z firmy inwestycyjnej PIMCO, odnosząc się m.in. do ryzyka, że USA podwyższą cła na import samochodów z UE. Opublikowane we wtorek prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego sugerują, że w tym roku wolumen handlu międzynarodowego zwiększy się o zaledwie 2,5 proc., zamiast o 3,4 proc., jak waszyngtońska instytucja zakładała jeszcze w kwietniu. To oznaczałoby, że wymiana handlowa zwiększy się mniej niż globalny PKB. – Na to nakładają się źródła niepewności specyficzne dla Europy, takie jak negocjacje w sprawie brexitu. A do tego cykl koniunkturalny jest już w zaawansowanym stadium – dodał Bosomworth.
Usługi się zarażą
Dotychczas gospodarka strefy euro utrzymywała się na ścieżce wzrostu dzięki silnemu popytowi wewnętrznemu, który przejawiał się m.in. dobrą kondycją firm usługowych. W lipcu w tym sektorze PMI wprawdzie spadł nieznacznie, do 53,3 pkt z 53,6 pkt w czerwcu, ale patrząc szerzej, utrzymuje się w okolicy długoterminowej średniej. – Na razie cała gospodarka strefy euro wciąż rośnie, bo w krajach rozwiniętych udział przemysłu w PKB jest z reguły niewielki. Ale spowolnienie w przemyśle jest silne i prędzej czy później może mieć reperkusje także dla bardziej stabilnych sektorów – ocenił na antenie Parkiet TV Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
Tego samego zdania jest Claus Vistesen, główny ekonomista ds. strefy euro w firmie analitycznej Pantheon Macroeconomics. – Zapaść w niemieckim sektorze przemysłowym jest już tak poważna, że niemal z pewnością zacznie się przekładać na sytuację na tamtejszym rynku pracy – ocenił. – To może doprowadzić do zmian w polityce fiskalnej – dodał. Podobnie jak wielu innych ekonomistów uważa on, że bardziej ekspansywna byłaby w obecnej sytuacji najlepszym sposobem na pobudzenie europejskiej gospodarki. Najpierw jednak – niewykluczone, że już w czwartek – dojdzie do poluzowania polityki pieniężnej.
Czytaj także: Polska gospodarka jest najsłabsza od ponad dwóch lat
EBC na ratunek
Oczekiwania, że Europejski Bank Centralny zdecyduje się na obniżkę stóp procentowych lub wznowienie skupu aktywów (QE), rozbudził na rynkach miesiąc temu jego prezes Mario Draghi. Oświadczył, że jeśli koniunktura w strefie euro nie zacznie się poprawiać, a inflacja wracać do celu, to EBC nie zawaha się poluzować polityki pieniężnej. Dotąd na rynkach finansowych dominowało przekonanie, że ostateczną decyzję w tej sprawie frankfurcka instytucja podejmie we wrześniu, gdy będzie dysponowała świeżymi prognozami swoich ekonomistów. Na czwartkowym posiedzeniu Rada Prezesów miała co najwyżej zasygnalizować taką możliwość. „EBC z łagodzeniem polityki pieniężnej nie będzie czekać na wrześniowe projekcje" – ocenili po środowych odczytach PMI ekonomiści z mBanku. I nie są w tej opinii odosobnieni. Oczekiwania inwestorów na rychłe wznowienie QE, w ramach którego EBC od marca 2015 r. do grudnia ub.r. skupował obligacje skarbowe państw strefy euro, sprawiły, że w środę rentowność (porusza się w kierunku odwrotnym do ceny) dziesięcioletnich obligacji spadła poniżej rentowności takich samych papierów USA.