Koszty zatrudniania w całej gospodarce w 2017 r. wyniosły ok. 760 mld zł – wynika z szacunków „Rzeczpospolitej" na podstawie danych GUS i Eurostatu. W porównaniu z 2016 r. to spory wzrost – aż o 50 mld zł. I co ważne, widać też niewielki, ale symptomatyczny wzrost w relacji do wartości PKB – do ok. 38,8 proc. z 38,3 proc. w 2016 r.
– Wcale mnie nie dziwi, że udział kosztów pracy w PKB rośnie – komentuje Tomasz Kaczor z Instytutu Prevision. – W ostatnim roku nominalny wzrost wynagrodzeń przyspieszył do 5–6 proc., w porywach nawet do 7 proc. Płace rosły więc szybciej niż gospodarka – wyjaśnia Kaczor. Jego zdaniem taki trend wzrostowy może się utrzymać jeszcze przez kilka lat, ze względu na dobrą sytuację na rynku pracy.
Byłaby to pozytywna tendencja. – Na PKB można spojrzeć w taki sposób, że jest to dochód rozdzielany pomiędzy pracowników i właścicieli kapitału. Jeśli udział płac w gospodarce jest stosunkowo nieduży, to znaczy, że praca jest słabiej wynagradzana niż kapitał – wyjaśnia Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. U nas wynagrodzenie kapitału stanowi ok. 50 proc. PKB, reszta zaś to podatki.
Na tle innych krajów Polska pod tym względem wypada słabo już od lat. Jak wynika z danych Eurostatu, koszty pracy w relacji do PKB w zeszłym roku były niższe jedynie w Rumunii, Grecji i Irlandii. Podobne wnioski przynoszą badania Komisji Europejskiej, choć ta bada problem wedle nieco innej metodologii. Sprawdza bowiem, jaki jest udział płac w wartości PKB wytworzonej przez jednego pracującego. W Polsce taki wskaźnik w 2017 r. (według prognoz Komisji) wyniósł 48 proc. Gorzej niż my wypadają tylko: Słowacja, Malta, Węgry i Irlandia.