Jeśli występują wszystkie cztery współistniejące objawy, lekarz może kierować pacjenta na badanie w kierunku COVD-19. Natomiast optymalnym rozwiązaniem na jesień byłoby diagnozowanie pacjentów objawowych zarówno w kierunku grypy, jak i koronawirusa. W takiej sytuacji za pomocą teleporady, czy badania fizykalnego, możemy „odsiać” pacjentów, którzy mają np. zwykłe przeziębienie. Jeśli jest to możliwe, najlepiej wysłać ich do domu na zwolnienie tygodniowe, by w dobie COVID-19 nie szerzyli wirusów w otoczeniu. Jeśli mamy do czynienia z pacjentem, który jest zakażony tylko wirusem grypy, powinien ją przechorować w domu przez dwa tygodnie. W przypadku COVID-19 należy się zastanowić, czy skierować pacjenta na izolację domową, czy hospitalizację. Natomiast jeśli u kogoś nałożą się na siebie COVID-19 i grypa, należy bez wahania wysłać go na hospitalizację, ponieważ mogą się dalej rozwinąć poważne stany chorobowe.
Czy w sezonie jesiennym powinno się wykonywać więcej testów?
Wcześniej diagnozowano osoby z tzw. „kontaktu”, w tej chwili diagnozuje się przede wszystkim osoby objawowe. Jest to poniekąd dobre, bo daje informację ministerstwu na temat ilości osób chorych na COVID-19, obłożenia miejsc w szpitalach jednoimiennych, tlenoterapii, czy wykorzystania respiratorów. Finansowo jest to ważne. Ale tego typu system testowania pozwala na wymknięcie się z sita pacjentów, którzy zakażeni są skąpoobjawowo i bezobjawowo. W związku z tym, nie mamy pełnej informacji na temat ilości zakażeń w polskim społeczeństwie. Od dłuższego czasu ilość testów nie ulega większym zmianom. Na jesieni powinno się diagnozować pacjentów objawowych, natomiast w miarę możliwości finansowych również osoby z kontaktu, ponieważ osoby bezobjawowe mogą dalej rozprzestrzeniać koronawirusa, choć z dużo mniejszym prawdopodobieństwem.
Co może zrobić Ministerstwo Zdrowia?
Cały czas należy mówić o zasadach przestrzegania dystansu społecznego, noszenia maseczek itd. Ale ważniejsze jest egzekwowanie rozporządzeń, a z tym są problemy. Na miejscu ministerstwa, starałbym się zapewnić większą ilość szczepionek przeciwko grypie, ponieważ może się okazać, że będzie zwiększone zainteresowanie nimi. Stosunkowo niedawno na rynek amerykański została wprowadzona nowa, wiarygodna generacja szybkich testów wykrywających antygeny koronawirusa. Miałyby dosyć dużą czułość, ich cena na rynku amerykańskim to około 5 dolarów i ich wykonanie zajmuje 15 minut. Obecnie ich producent stara się o rejestrację tych testów dla krajów Unii Europejskiej. Dobrze byłoby zastąpić testy wykrywające materiał genetyczny koronawirusa, właśnie takimi rozwiązaniami. Można je wykonać nawet w gabinecie lekarskim, ponieważ nie wymagają specjalistycznego sprzętu i mielibyśmy tanią, szybką diagnostykę, czy pacjent ma koronawirusa i tylko w przypadku pacjentów dodatnich, potwierdzić wynik przy pomocy testu biologii molekularnej. Nie wiem nic o tym, by Ministerstwo Zdrowia konsultowało takie rozwiązania z lekarzami, czy diagnostami laboratoryjnymi.
Tomasz Dzieciątkowski – doktor habilitowany nauk medycznych, wirusolog