Owoce uszczelniania
Także uszczelnienie systemu podatkowego nie będzie przynosić już tak dobrych efektów. – Jak powiedział sam premier Mateusz Morawiecki, najłatwiej zbiera się nisko wiszące owoce, teraz będzie już trudniej, choć przecież to wciąż priorytet rządu – mówi Jakub Rybacki, ekonomista ING Banku. Dobrze to widać po podatku VAT. W 2017 r., który był pierwszym rokiem intensywnych działań uszczelniających. Wówczas wpływy z tego podatku wzrosły skokowo aż o ok. 24 proc. rok do roku. Tego wyniku nie udało się powtórzyć ani w 2018 r., a nie uda się w 2019 r. Z kolei CIT mocno wzrósł w 2018 r. – aż o 16 proc., ale w 2019 r. ma to być raptem 2 proc.
Bogaci zapłacą więcej, biedni mniej
W 2019 r. będzie też sporo zmian w podatkach, choć nie będą miały one dominującego wpływu na stan budżetu państwa. Przede wszystkim w życie wejdzie danina solidarnościowa, którą będą płacić najbogatsi Polacy, o dochodach powyżej 1 mln zł rocznie (choć po raz pierwszy rozliczenie nastąpi w 2020 r.). Danina opiewa na 4 proc. nadwyżki ponad 1 mln zł dochodów i dotknie zarówno osób na etatach, jak i prowadzących własne firmy.
Za to najmniej zamożni Polacy w 2019 r., przy rocznym rozliczeniu PIT, będą mogli skorzystać po raz pierwszy ze zmian w kwocie wolnej od podatku. System jest dosyć skomplikowany, ale można powiedzieć, że przy dochodach do ok. 8 tys. zł rocznie nikt nie zapłaci ani złotówki podatku. Za to przy dochodach powyżej 127 tys. zł – kwota wolna spada do zera.
Nowością w 2019 r. będzie również znacząca obniżka akcyzy na energię elektryczną (co ma uchronić m.in. gospodarstwa domowe przed znaczącą podwyżką cen prądu). Budżet państwa ma na tym stracić ok. 2 mld zł dochodów z akcyzy, plus 0,5 mld zł z VAT. Ale ubytki mają zostać uzupełnione wpływami ze sprzedaży uprawnień do emisji zanieczyszczeń.
Wydatki wzrosną?
– Dynamika dochodów budżetu będzie więc niższa niż w 2018 r., za to wydatków może być wyższa – zaznacza Marcin Mrowiec. Budżetowi trudno np. będzie coś oszczędzić na dotacjach do FUS (bo przy niższym wzroście zatrudnienia trudno spodziewać lawinowego wzrostu ze składek na ubezpieczenia społeczne) czy obsłudze zadłużenia. – Za to pojawi się presja na wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej – dodaje Jakub Rybacki. – Tu płace rosną znacznie wolniej niż w przedsiębiorstwach, a przecież rząd obiecał, że wszyscy będą korzystać z owoców wzrostu gospodarczego. Jak wynika z danych GUS, wynagrodzenia w szeroko pojętej sferze budżetowej są obecnie (III kwartał 2018 r.) o 14 proc. wyższe niż trzy lata temu, a w sektorze przedsiębiorstw – o 18 proc. A pracownicy budżetowi, słuchając komunikatów o bardzo dobrej kondycji finansów państwa, coraz śmielej wychodzą z postulatami podwyżek na ulice.
Mimo tych zagrożeń, katastrofy, np. przekroczenia limitów dla zadłużania czy ratunkowego podnoszenia podatków, nikt nie się spodziewa. Budżet państwa zakłada, że PKB wzrośnie o 3,8 proc., więc jest w pewien sposób przygotowany na lekkie spowolnienie gospodarcze w porównaniu z 2018 r. Niemniej oznacza to, że deficyt sektora finansów będzie większy niż w 2018 r. Ekonomiści szacują, że wzrośnie on z 0,5–0,7 proc. PKB nawet do średnio 1,5 proc. PKB, a wedle pesymistów – nawet do 2 proc. PKB.