W obliczu kryzysu rząd PiS sięga po sprawdzone rozwiązania i tak jak poprzednicy chce zamrozić wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej. I w przyjętych w ostatni wtorek założeniach do budżetu państwa na 2021 r. zaproponował zerowy wskaźnik wzrostu płac dla urzędników.
Jakie oszczędności
Taki sam zabieg zastosował rząd PO–PSL, gdy trzeba było zaciskać pasa po globalnym kryzysie z 2008 r. Wówczas też zamrożono płace w budżetówce, początkowo na rok, ale skończyło się po kilku latach. W tym czasie urzędnicy mogli dostawać więcej, ale wynikało to z decyzji kierownictwa danej jednostki, a nie z systemowych rozwiązań.
Zamrożenie wskaźnika na 2021 r. może przynieść – według szacunków „Rzeczpospolitej" – kilka miliardów oszczędności. To wyliczenie przy założeniu, że rząd zrezygnowałby z takiej podwyżki na wynagrodzenia z budżetu państwa, jaka miała miejsce w ostatnich dwóch latach. Plan na ten rok to 40,5 mld zł, czyli o 4,4 mld zł więcej niż wykonanie w 2019 r.
Ograniczenie wydatków państwa w trudnej sytuacji wydaje się mieć swoje uzasadnienie, ale nie przypadło ono do gustu żadnej ze stron dialogu społecznego. – Związki zawodowe nie mogą cieszyć się z tej propozycji – komentuje Wojciech Pleciński z Krajowej Sekcji NSZZ Solidarność Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej. – Przed wybuchem pandemii postulatem Solidarności był wzrost zarobków w sumie o 12 proc., w tym roku otrzymaliśmy 6 proc., a w 2021 miało być dokończenie tej reformy. Teraz nie wiemy, na czym stoimy – zauważa.