O teście przedsiębiorcy, który ma pomóc fiskusowi w odsianiu prawdziwego biznesu od fikcyjnego, opowiadał w czasie warsztatów na Uczelni Łazarskiego wiceminister finansów Filip Świtała. W środę napisaliśmy o tym w „Rzeczpospolitej". Zdaniem ministra jednym z problemów polskiego systemu podatkowego jest opodatkowanie jednoosobowych firm. Część z nich – jego zdaniem – prowadzi fikcyjną działalność gospodarczą, bo pracują na rzecz tylko jednej firmy i co miesiąc wystawiają jedną fakturę. Dzięki temu płacą niższe podatki i składki ZUS. Z drugiej strony ich zatrudnienie mniej kosztuje pracodawcę.
Minister Świtała przekonywał, że to nieuczciwe nie tylko wobec fiskusa, ale też wobec pracowników, którzy u tego samego pracodawcy wykonują tę samą pracę, ale w ramach etatu. – Trzeba z tym skończyć – przekonywał minister. Jego zdaniem pomóc miałby w tym właśnie test przedsiębiorcy. Szczegółów tego pomysłu minister nie podał. Zapowiedział jednak, że test będzie na tyle szczelny, iż „nawet mysz się nie prześliźnie".
Szykują bat na samozatrudnionych. "Więcej szkód niż pożytku
Już sama zapowiedź ingerencji urzędników w swobodę zatrudnienia i działalności gospodarczej wywołała popłoch wśród przedsiębiorców. Obawiają się, że to tak naprawdę poszukiwanie dodatkowych pieniędzy w ich kieszeniach, bo część przedsiębiorców musiałaby w wyniku testu płacić wyższe podatki. Boją się też sytuacji, w której to urzędnik będzie arbitralnie decydował, kto jest przedsiębiorcą, a kto nim nie jest. – Gdy urzędnik bierze się za przedsiębiorczość, nic dobrego z tego nie wynika – ostrzega Michał Borowski, ekspert podatkowy Business Centre Club.