Poprawa ściągalności podatków, wzrost gospodarczy i oszczędności – to najważniejsze źródła finansowania najnowszego pakietu wyborczych obietnic PiS według premiera Mateusza Morawieckiego. Ich koszty (500+ od pierwszego dziecka, trzynasta emerytura, zmiany podatkowe) oszacowano na ok. 40 mld zł w skali roku.

Zapytaliśmy ekspertów, czy rzeczywiście możliwe jest znalezienie w systemie takich pieniędzy bez zwiększania zadłużenia i deficytu. Okazuje się, się w krótkim okresie to mało prawdopodobne. – Gdyby udało się zredukować szarą strefę do poziomu takiego jak w Wielkiej Brytanii, możliwe byłoby uzyskanie dla finansów państwa dodatkowe 50 mld zł – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Arak, prezes Polskiego Instytutu Ekonomicznego. PIE właśnie prowadzi projekt badawczy związany z tym tematem. Szara strefa w Wielkiej Brytanii to ok. 9 proc. PKB, w Polsce – ok. 15–16 proc.
– Widać więc przestrzeń do dalszego uszczelniania systemu, zarówno jeśli chodzi o podatki, takie jak PIT, CIT, VAT, jak np. legalne zatrudnienie, co wpływa na poziom składek na ubezpieczenia społeczne. Jednak uzyskanie tak niskiego poziomu szarej strefy i dodatkowych dochodów zajmie parę lat – zaznacza Arak.
Dlaczego tak długo? – Im dalej w las, tym trudniej. A przecież ostatnie trzy lata to bardzo intensywna walka fiskusa o domykanie luki podatkowej, która przyniosła wedle naszych szacunków ok. 52 mld zł. Teraz będzie po prostu trudniej – wyjaśnia Arak.