Pięcioletnia kadencja odchodzącego ze stanowiska szefa KE Jean-Claude'a Junckera kończy się 31 października, choć przedłużenie jego kadencji o miesiąc wydaje się nieuniknione, ponieważ PE nie zaakceptował kandydatów na komisarzy z Francji, Węgier i Rumunii.

Prawo UE przewiduje, że każdy kraj członkowski - a więc również Wielka Brytania - musi zgłosić kandydata na komisarza. Gdyby Wielka Brytania wyszła z UE 31 października nie byłoby to konieczne, ale po tym, jak po odrzuceniu przez Izbę Gmin harmonogramu prac nad ustawą brexitową, przedstawionego przez Borisa Johnsona, dojdzie prawdopodobnie do przesunięcia brexitu na 31 stycznia 2020 roku, zgodnie z unijnym prawem Wielka Brytania musi mieć komisarza w nowej KE.

- Musimy iść naprzód krok po kroku. Po pierwsze jest kwestia wyrażenia zgody na przełożenie (daty brexitu), której perspektywy wyglądają dobrze - powiedziała von der Leyen w Helsinkach (zgodę na opóźnienie brexitu muszą wyrazić wszystkie państwa UE - red.).

Również premier Finlandii Ante Rinne podkreślił, że znaczna większość krajów UE, a "być może wszystkie", jest za przełożeniem daty brexitu (rekomendował to obecny szef Rady Europejskiej, Donald Tusk). Dodał jednak, że nie jest przesądzone jak bardzo opóźni się brexit.

- Potem pojawi się drugie pytanie, na które trzeba odpowiedzieć... Jeśli po 1 listopada - a wciąż trzeba w tym kierunku poczynić kroki, a więc nie jest to pewne - dojdzie do przedłużenia (czasu na brexit) i Wielka Brytania nadal będzie w UE, wtedy oczywiście poproszę Wielką Brytanię o przysłanie komisarza - dodała von der Leyen.