Czas na Niemcy

Zawód, jaki sprawili Europie Brytyjczycy, jest chyba najbardziej odczuwalny w Berlinie. Osłabiona UE potrzebuje wyrazistego przywódcy. Niemcy unikały oficjalnego objęcia tej roli. Teraz nie mają wyjścia.

Aktualizacja: 24.06.2016 12:33 Publikacja: 24.06.2016 11:58

Czas na Niemcy

Foto: AFP

Faktem jest, że Niemcy odgrywały od dawna decydującą rolę w UE. Nie ulega jednak  wątpliwości, że są unijnym hegemonem wbrew własnej woli, zdając sobie sprawę, że eksponowanie roli przywódczej skończyłoby się na przypomnieniu Niemcom niechlubnej przeszłości. W dodatku Niemcy miały Europie do zaoferowania model pogłębionej integracji, oparty niejako na federalnej strukturze samej RFN. Takie myślenie jest jednak w defensywie, co najmniej od czasu kryzysu finansowego ostatnich lat i umacniania się tendencji nacjonalistycznych i populistycznych w Europie.

Jednak to od Berlina oczekuje się obecnie działań mających zapobiec dalszej dekompozycji UE. Niemiecka elita polityczna miała czas na przygotowanie się do nowych zadań i już w najbliższym czasie okaże się, czy go właściwie wykorzystała.

Wolfgang Scheuble, minister finansów twierdzi, że Europa musi zareagować na Brexit ”jak najlepiej”, co oznacza zwarcie szeregów w obliczu nowych wyzwań. Chodzi o zacieśnienie współpracy nie tylko w ramach tzw. jądra UE czy szerszej strefy euro. I to w warunkach, gdy nie ma już mowy o tandemie francusko-niemieckim, który miałby nadawać ton nowej UE. Francja jest za słaba i staje się powoli petentem Niemiec, tracąc pozycję równorzędnego partnera.

Dlatego w koncepcjach niemieckich politologów mowa jest nierzadko o budowie pod przywództwem Niemiec skonsolidowanej grupy państw, która miałaby zastąpić ”motor” francusko-niemiecki. W takim gronie musiałaby się znaleźć Polska jako największy kraj Europy Środkowej, nieodzownej dla dalszego funkcjonowania UE.

Taka koncepcja zakłada jednak, że wraz z umacnianiem pozycji Niemiec w UE Berlin musiałby przyjąć na siebie jeszcze większe zobowiązania finansowe, będąc od dawna największym płatnikiem netto w Unii. Nie ulega wątpliwości, że obywatele Niemiec nie wyrażą na to zgody.

Alternatywa dla Niemiec (AfD) będąca obecnie trzecią siłą polityczną Niemiec startowała trzy lata temu jako ugrupowanie sprzeciwiające się niemieckiej pomocy finansowej dla Grecji. Ugrupowanie to zbija obecnie kapitał polityczny na krytykowaniu polityki imigracyjnej rządu Angeli Merkel, ale jest też mocno eurosceptyczne.

W Niemczech nie ma praktycznie instytucji referendum i o związkach z UE decydują elity polityczne. Nie mogą jednak działać tak, jak do tej pory, narzucając społeczeństwu swe rozstrzygnięcia. Sukces AfD jest tego najlepszym dowodem. 

Faktem jest, że Niemcy odgrywały od dawna decydującą rolę w UE. Nie ulega jednak  wątpliwości, że są unijnym hegemonem wbrew własnej woli, zdając sobie sprawę, że eksponowanie roli przywódczej skończyłoby się na przypomnieniu Niemcom niechlubnej przeszłości. W dodatku Niemcy miały Europie do zaoferowania model pogłębionej integracji, oparty niejako na federalnej strukturze samej RFN. Takie myślenie jest jednak w defensywie, co najmniej od czasu kryzysu finansowego ostatnich lat i umacniania się tendencji nacjonalistycznych i populistycznych w Europie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany