Oczekuje, że sklep będzie nie tylko nowocześnie wyglądał. Dlatego coraz więcej placówek naszpikowanych jest elektronicznymi gadżetami, a kolejne firmy wprowadzają możliwość robienia zakupów np. z wykorzystaniem usług głosowych. Od ubiegłego roku klienci Walmartu mogą po prostu powiedzieć aplikacji Google'a, co chcieliby kupić, a ta zajmie się resztą. Podobne rozwiązania wprowadzają w ostatnich miesiącach europejscy detaliści, korzystając przy tym z narzędzi stworzonych przez... Amazona. To ironia losu, że tradycyjne sieci szukają pomocy koncernu, którego lekceważona przez lata ekspansja doprowadziła wiele z nich do upadku. I potwierdzenie, że e-commerce to największe dziś wyzwania dla handlu, również w Polsce.

Zmiany w rodzimej branży zaczęły się jednak na długo, zanim eksperci zaczęli mówić o wstrząsach wywołanych efektem Amazona. Klienci mają coraz mniej czasu, nie tylko na robienie zakupów, dlatego w sklepach można też opłacić rachunki, wziąć pożyczkę (albo gotówkę w ramach usługi cashback), doładować telefon, kupić ubezpieczenie. A po załatwieniu wszystkich tych spraw wyczerpany klient zawsze może zjeść parówkę w bułce, popijając gorącą kawą czy herbatą.

Niepowstrzymany rozwój e-handlu sprawił, że coraz ważniejsze miejsce wśród dodatkowych usług zajmuje odbieranie przesyłek kupionych w sieci. Ale – jak pokazują przykłady z zagranicy – wydawanie paczek może stać się dla sprzedawców zajęciem tak absorbującym, że brakuje im czasu na... obsługę klientów. Może dlatego Biedronka, największa sieć handlowa w Polsce, zdecydowała się właśnie na umieszczenie w swoich dyskontach 2 tys. paczkomatów. Dla handlowego giganta oznacza to dodatkowe zyski, dla klientów – kolejną sprawę, którą mogą załatwić przy okazji. To również kolejny cios wymierzony konkurencyjnym sieciom. Na ich odpowiedzi także powinni skorzystać klienci.