Unia Europejska to nie tylko dziesiątki miliardów euro dotacji na drogi i oczyszczalnie czy na cywilizacyjny skok polskich rolników. To także możliwość aktywnego wpływania na prawo stosowane na największym obszarze gospodarczym świata.

Szacuje się, że dwie trzecie prawa obowiązującego biznes ma swoje źródła w Brukseli. Chodzi zresztą nie tylko o rynek wewnętrzny, którego Polska jest częścią. Bo unijne reguły konkurencji czy ochrony danych osobowych mają dziś kolosalne znaczenie nawet dla amerykańskich gigantów internetowych. Poprzez umowy o wolnym handlu, którymi UE oplata coraz więcej regionów świata, europejskie standardy stają się też punktem odniesienia dla innych gospodarek. Po raz pierwszy w swojej historii Polska ma na to wpływ. Jak z niego korzysta?

Można powiedzieć, że obecnie boksujemy raczej poniżej swej kategorii wagowej. Polska jest szóstą gospodarką UE, a jednocześnie powinna być nieformalnym liderem Europy Środkowej, która w wielu sprawach ma zbieżne interesy. Niestety, w ostatnich latach jednak nie udawało się powstrzymać niekorzystnej dla polskich firm legislacji ograniczającej konkurencję na rynku usług, niedobra jest też pozycja wyjściowa do negocjacji nowego wieloletniego budżetu. Wpływy Polski coraz bardziej ogranicza nieobecność w strefie euro, a także spór o praworządność czy brak solidarności w kryzysie uchodźczym. W wielu obszarach gospodarczych Warszawa działa skutecznie, ale dyplomacji biznesowej nie da się zupełnie wydzielić z szerszego kontekstu politycznego, który obecnie nie jest dla Polski korzystny.

Ale problem jest poważniejszy niż tylko barwy rządzącej koalicji. W UE zmniejsza się akceptacja dla gorszych standardów na rynku pracy. Na dłuższą metę wszędzie tam, gdzie o polskiej przewadze decydują niższe koszty pracy, może dojść do zagrożenia naszych interesów. Nie tylko ze strony tradycyjnie protekcjonistycznej Francji. W sprawie pracowników delegowanych czy firm transportowych takie samo zdanie miała np. Holandia tradycyjnie opowiadająca się za wolnym rynkiem i konkurencją. Dla Polski oznacza to po prostu konieczność zmiany modelu rozwoju gospodarczego.