Czy warto zainteresować się rynkiem, na którym łącznie żyje ponad 2,5 mld ludzi? Zapewne. A jednak polski eksport do Indii i Chin wciąż kuleje, mimo że na te dwa kraje jako niezmiernie perspektywiczne dla polskiego eksportu wskazują wszystkie możliwe analizy.
Gdzie szukać szans
Zacznijmy więc od branż, które według analiz niosą z sobą szanse na sukces. Według analiz BZ WBK, udostępnionych „Rzeczpospolitej", Chinami powinni zainteresować się eksporterzy z branży motoryzacyjnej, meblarskiej, chemii gospodarczej i kosmetyków, a także – producenci mięsa, produktów mleczarskich, piekarze i cukiernicy. Indie z kolei mogą okazać się – zdaniem analityków banku – ziemią obiecaną dla polskich mebli, kosmetyków i chemii gospodarczej, a także produktów piekarniczo-cukierniczych.
Ekspert Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE) w rozmowie z „Rzeczpospolitą" wskazał, że na rynku chińskim warto plasować towary związane z dzisiejszymi priorytetami mieszkańców tego kraju. A są to jego zdaniem m.in. artykuły dla dzieci, związane z pielęgnacją, karmieniem, dbaniem o zdrowie i edukację. – Chińczycy cenią europejską jakość. Wszystkie rzeczy związane z zachowaniem zdrowia i ekologią powinny się dobrze sprzedawać. Chińczycy wiedzą, że dokonali swojego skoku gospodarczego nieco na kredyt środowiska naturalnego i teraz prowadzą bardzo forsowne prace, by odwrócić ten stan rzeczy – mówił Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE.
Bartosz Urbaniak, szef Bankowości Agro BNP Paribas na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" zauważył, że rośnie potencjał sprzedaży żywności w Indiach i Chinach, ponieważ w ciągu najbliższej dekady ten pierwszy kraj te stanie się rynkiem o największej populacji, a Chiny wciąż mają 1,4 mld ludzi. Jak tłumaczył Urbaniak, dziś 80 proc. Hindusów nie je mięsa, jednak społeczeństwo Indii się bogaci, a każdy awans społeczny kraju powoduje, że ludność gwałtownie zwiększa wydatki na jedzenie, zwłaszcza to wcześniej niedostępne.
Eksport wygląda inaczej
Wymienione branże przyszłości niezupełnie pokrywają się z naszym aktualnym eksportem na te rynki. Eksport do Indii rośnie od kilku lat. Jeszcze w 2004 roku, gdy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, według danych GUS Polska wysyłała do Indii towary warte zaledwie 311,2 mln zł. Potroiliśmy ten wynik w sześć lat – w 2010 r. kwota ta przekroczyła miliard i potem rosła aż o pół miliarda rok do roku, by w 2012 r. sięgnąć już 2,1 mld zł. Niestety, przez następne trzy lata eksport utrzymywał się na poziomie 1,5–1,7 mld, by nagle wyskoczyć w 2016 roku do 2,6 mld zł. A w ubiegłym roku wzrósł o 6 proc., do 2,78 mld zł. Z Indii do Polski sprowadziliśmy natomiast towary o wartości 9,2 mld zł, saldo handlowe sięgnęło więc blisko 6,5 mld na naszą niekorzyść. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2018 r. eksport zaliczył kolejne 5,5 proc. wzrostu wobec analogicznego okresu ubiegłego roku i wynosi obecnie 1,5 mld zł, import wyniósł 3,1 mld zł.