W Poczcie Polskiej wrze, piszą list do Morawieckiego

Pocztowcy zwrócili się do premiera o interwencję w sprawie zwolnień grupowych, braku podwyżek i możliwego działania na szkodę spółki. Sytuacja w państwowej firmie przypomina równię pochyłą.

Aktualizacja: 28.06.2021 06:11 Publikacja: 27.06.2021 21:00

W Poczcie Polskiej wrze, piszą list do Morawieckiego

Foto: PAP/ Piotr Augustyniak

Wspólna Reprezentacja Związkowa, licząca 25 organizacji reprezentujących pracowników Poczty Polskiej (PP), poprosiła premiera Mateusza Morawieckiego o pilną pomoc. Wystosowała list, w którym zwraca uwagę, iż działania zarządu „doprowadzają firmę do zapaści". Chodzi m.in. o trwający od ponad dwóch lat spór zbiorowy w sprawie podwyżek i znaczącą redukcję zatrudnienia. Pocztowcy grożą protestami.

Tymczasem Poczta coraz mocniej traci na usługach listowych, generując potężne straty. Ubiegły rok firma zakończyła ze 118-milionową stratą.

Jakość usług zagrożona

Związkowcy przekonują, że zdecydowana większość pracowników ma wynagrodzenie w wysokości najniższej krajowej i brak perspektyw zmiany w tym zakresie. Podkreślają, że prowadzony w ramach sporu z zarządem Poczty dialog nie przyniósł rezultatu, a jedynie podjęto działania, które doprowadziły już do pozbycia się w ramach programu dobrowolnych odejść 3 tys. pracowników. Wydawało się, że gorącą atmosferę w firmie ostudzi niedawne ograniczenie zwolnień grupowych z 2 tys. do 960 osób, ale tak się nie stało.

Czytaj także: Poczta Polska na ostrzu noża. Spór z zarządem eskaluje

Jak podkreśla Leszek Michoński, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej „Wschód", proces zwolnień grupowych budzi poważne wątpliwości formalno-prawne i jest przedmiotem sporu zbiorowego z pracodawcą, prowadzonego przez 40 zakładowych organizacji związkowych. Jak zauważa, brak właściwej konsultacji zwolnień ze związkami może być podstawą do podważenia wypowiedzeń.

A redukcja trwa: kolejnym osobom nie są przedłużane umowy na czas określony. Jak piszą związkowcy w liście do Morawieckiego, to powoduje dalsze zmniejszanie zatrudnienia, a w konsekwencji – spadek jakości świadczonych usług. Ich zdaniem wszystkie te działania prowadzą do skrócenia otwarcia urzędów pocztowych i zmniejszenia liczby otwartych okienek. Ale na tym nie koniec. Jak wskazują, likwidowane są centra obsługi gotówkowej, w które od lat inwestowano.

Czytaj także: Poczta Polska groziła zwolnieniem chorującym pracownikom

„Zarząd PP, lekceważąc partnerów społecznych, podjął decyzję o przeprowadzeniu zwolnień grupowych przy jednoczesnym zatrudnianiu swoich znajomych (...) na intratne stanowiska kierownicze. Osoby te nie mają wiedzy o bieżącej działalności spółki, co stwarza uzasadnione ryzyko, iż pracownicy ci będą (...) z braku kompetencji działać na szkodę Poczty" – bije na alarm Wspólna Reprezentacja Związkowa. Chodzi o opisywane przez media w marcu br. zarzuty, że do PP trafiają osoby z resortów siłowych, wcześniej podległych obecnemu prezesowi Poczty Tomaszowi Zdzikotowi (pełnił funkcję wiceministra obrony i wiceministra spraw wewnętrznych).

Listy i nierentowne placówki ciążą PP

Sytuacja Poczty Polskiej zrobiła się bardzo trudna. I to właśnie nią tłumaczy się zarząd. Podczas ubiegłotygodniowych obrad komisji sejmowej prezes Zdzikot wyjaśniał, że spółka mocno odczuła kryzys związany z pandemią. – Główną część przychodów czerpiemy z listów. Ten rynek generuje dwie trzecie przychodów ze sprzedaży, a łącznie z innymi usługami, które mają charakter zanikający, jak przekazy pieniężne, to aż 70 proc. – wylicza. I podkreśla, że trendy jednoznacznie wskazują, że te rynki się gwałtownie kurczą.

W latach 2007–2016 liczba listów w Europie zmniejszyła się o 25 proc. W Polsce, w okresie 2015–2020, skala zjawiska sięgnęła 28 proc., przy czym w niektórych miesiącach ub.r. spadki sięgały nawet 35 proc. Szacuje się, że nad Wisłą do 2025 r. rynek tradycyjnej korespondencji dalej zmniejszy się o jedną trzecią. To potężny cios w finanse PP. A ta musi przy tym utrzymywać 7,5 tys. placówek pocztowych, z których znaczna część jest trwale nierentowna. Nie może ich zamknąć, bo – jako operator wyznaczony – spółka musi mieć równomierną, ogólnodostępną sieć. Państwowa firma finansuje więc tę funkcję z innych swoich przychodów. A koszty są ogromne. Jak zaznacza Zdzikot, spółka jest największym polskim pracodawcą. Koszty pracy w strukturze kosztów ogółem PP stanowią blisko 70 proc. Między 2016–2021 wzrosły o około 1 mld zł rocznie.

– Nie obędzie się bez redukcji zatrudnienia i dostosowania poziomu kosztów do skali biznesu, jaki prowadzimy – zastrzega prezes PP. Dodaje, że programy dobrowolnych odejść były prowadzone też w latach 2012–2016. Zredukowano wówczas 15 tys. etatów, a w latach 2009–2011 dokonano zwolnień grupowych, które objęły prawie 4,6 tys. osób.

Andrzej Śliwka, wiceminister aktywów państwowych, obecną decyzję o zwolnieniach grupowych nazywa odpowiedzialną. – Była konieczna z uwagi na niezwykle trudną sytuację ekonomiczną Poczty – tłumaczył podczas obrad komisji sejmowej.

Z pomocą PP może przyjść jeszcze rząd. W sumie mogą do niej popłynąć setki milionów złotych.

Pomocna ręka państwa

Ministerstwo Aktywów Państwowych pracuje nad projektem przepisów umożliwiających pokrywanie z budżetu państwa strat powstałych z wyniku świadczenia usługi powszechnej (podobne rozwiązania działają również w innych krajach). To rekompensowałoby działanie m.in. nierentownych placówek Poczty (ten brak rentowności w niektórych wypadkach sięga nawet 80 proc.) i pozwoliło na ich modernizację.

Resort pracuje też nad innymi sposobami dofinansowania PP. Spółka może zostać dokapitalizowana z funduszu reprywatyzacyjnego kwotą 190 mln zł. Jest bliska uzyskania z budżetu państwa odszkodowania tytułem strat spowodowanych pandemią. Niezależnie od zwrotu za przygotowanie wyborów kopertowych, które finalnie się nie odbyły, operator ma otrzymać za okres od marca do maja 2020 r. blisko 226 mln zł. Trwają też analizy wniosku PP za pokrycie strat w okresie od czerwca ub.r.

Poczta zajmie się e-doręczeniami

5 października br. Poczta Polska uruchomi usługę rejestrowanego doręczenia elektronicznego korespondencji pomiędzy jednostkami administracji państwowej a obywatelem. Wdrażanie tzw. e-doręczeń będzie przebiegało etapowo: administracja rządowa i instytucje, jak ZUS, KRUS i NFZ, zaczną stosować tę formę komunikacji od 5 lipca 2022 r. Jednostki samorządu terytorialnego dołączą 1 stycznia 2024 r. Dla obywateli będzie to usługa dobrowolna – umożliwi elektroniczny odbiór korespondencji zamiast tradycyjnego papierowego listu. Każdy będzie posiadał indywidualną skrzynkę, a w ramach e-doręczeń będą generowane dowody nadania i odbioru wiadomości (tak jak w przypadku listu poleconego).

Wspólna Reprezentacja Związkowa, licząca 25 organizacji reprezentujących pracowników Poczty Polskiej (PP), poprosiła premiera Mateusza Morawieckiego o pilną pomoc. Wystosowała list, w którym zwraca uwagę, iż działania zarządu „doprowadzają firmę do zapaści". Chodzi m.in. o trwający od ponad dwóch lat spór zbiorowy w sprawie podwyżek i znaczącą redukcję zatrudnienia. Pocztowcy grożą protestami.

Tymczasem Poczta coraz mocniej traci na usługach listowych, generując potężne straty. Ubiegły rok firma zakończyła ze 118-milionową stratą.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Materiał partnera
XX Jubileuszowy Międzynarodowy Kongres MBA
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie
Biznes
Niedokończony obraz Gustava Klimta sprzedany za 30 mln euro
Biznes
Ozempic może ograniczyć picie alkoholu i palenie papierosów