Adrian Zandberg stanął dziś po stronie kurierów współpracujących z platformą Glovo. Zwrócił się z interpelacją do Ministra Rozwoju, Pracy i Technologii, dlaczego państwo nie gwarantuje kurierom platformy ich konstytucyjnych praw.
- Pracujący w oparciu o platformy cyfrowe, takie jak aplikacje dostawcze, to grupa, która szybko rośnie. Cyfrowy lokaut w Glovo pokazuje, że nie mają oni w zasadzie żadnych praw pracowniczych. Ich warunki pracy i płacy są zmieniane bez ostrzeżenia, ze skutkiem natychmiastowym. Prawo do strajku, które gwarantuje im art. 59 Konstytucji RP, może zostać w praktyce bez żadnych konsekwencji łamane – stwierdza Adrian Zandberg, poseł Lewicy Razem w interpelacji.
Historia strajku zaczęła się od tego, że 26 kwietnia Glovo zmieniło zasady rozliczania z pracującymi na rzecz firmy dostawcami dowożącymi klientom zamówione posiłki i zakupy. Nowe zasady, jak twierdzą kurierzy, są dla nich zdecydowanie niekorzystne, bo do kwietnia płacono im zarówno za dojazd po odbiór, jak i za drogę do klienta. Teraz, choć stawka kilometrowa wzrosła z 1,28 zł do 1,8, to naliczana jest tylko za drogę od punktu odbioru do klienta. Dodatkowo obniżeniu uległa także stawka za zlecenie – w Białymstoku, jak informował Spidersweb, spadła z 4,40 do 3 zł.
Czarę goryczy miał przelać fakt, że system Glovo przestał dopasowywać kurierów do zleceń również pod względem odległości od punktu odbioru. W efekcie, dostawcy muszą przyjmować zlecenia, w których do przejechania mają np. 10 km po odbiór, a potem 1 km do klienta. Odmowa przyjęcia to ryzyko, bo dziennie można odrzucić jedno zlecenie, a przy następnej odmowie w ciągu system blokuje kuriera na określony czas, w którym nie dostaje on w ogóle zleceń.