#RZECZoBIZNESIE: Rafał Sonik: Wszyscy działamy pod presją czasu

Musimy zacząć odblokowywać gospodarkę. Miałbym marzenie, żeby to było już w maju. Każdy kolejny miesiąc multiplikuje wyzwania i może się okazać, że przeszkoda będzie za wielka na nasze siły - mówi Rafał Sonik, przedsiębiorca i sportowiec, prezes Gemini Holding, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 12.04.2020 19:07 Publikacja: 12.04.2020 17:51

#RZECZoBIZNESIE: Rafał Sonik: Wszyscy działamy pod presją czasu

Foto: materiały prasowe

W tarczy antykryzysowej 2.0 widać zmianę podejścia rządu do biznesu?

Rząd odrobił zadanie domowe. Nie można się spodziewać, żeby wszyscy byli zadowoleni, ale widać ewolucję w dobrą stronę. Proces zdroworozsądkowych konsultacji rozpoczął się na dobre i będzie trwał dalej. Najcenniejsza jest informacja, że nowelizacji będzie tyle, ile stan polskiej gospodarki będzie potrzebował. Tarcza 2.0 nie będzie ostatnią. Możemy się spodziewać kolejnych - trzeciej, czwartej, czy piątej. Rozpoczął się bezprecedensowy proces poszukiwania najlepszych dróg i kompromisów.

Rząd rozmawia z biznesem i wsłuchuje się w jego argumenty, czy sam arbitralnie decyduje, co jest dobre?

Zacznijmy od tego, że to bezprecedensowy kryzys w swojej skali i charakterze. Takiego zjawiska nigdy wcześniej świat nie zaznał. Jesteśmy w trakcie gorącego okresu w polityce, więc emocje są dodatkowym czynnikiem kryzysowym. W przypadku koniunkcji tych zjawisk pojawiło się trzecie. Ujawniają się przeróżne grupy interesów, ci którzy ciągną kołdrę na swoją stronę. Udają, że nie widzą, że ktoś ucierpi bardziej. Wyważenie jest niezwykle trudne. Czwartym czynnikiem są nasze narodowe cechy. Nie jesteśmy skłonni do myślenia o interesach jako całości, interesach innych. Musimy być zmuszeni, żeby pomyśleć, że właśnie od przetrwania wielu innych zależy nasze przetrwanie. Dodatkowo przez ostatnie kilkadziesiąt lat mało kto identyfikował się ze wspólnym interesem państwowym.

Powoduje to trudne oddzielenie fragmentów komunikatów, które prowadzą ku ewolucji w dobrym kierunku zapobieżenia rozprzestrzeniania się wirusa i katastrofy gospodarczej. Trzeba umieć oddzielać ziarno od plew. Wszyscy działamy pod presją czasu. Jedni mają go tydzień, inni 2-3 miesiące. Zapasy gotówki topnieją w szybkim tempie. Niektórzy już na samym początku kryzysu ich nie mieli.

W całej światowej gospodarce możemy zidentyfikować zaledwie kilka podmiotów, które były przygotowane z zapasami gotówki. To nie były polskie ani europejskie firmy, tylko amerykańskie (Microsoft czy Apple). Bill Gates od wielu lat powtarzał, że firma musi mieć taki zapas gotówki, żeby móc przetrwać rok bez jakiegokolwiek przychodu. Dzisiaj to jest oczywiste, ale kto umiał to przewidzieć i zastosować? Nikt. Nie tylko w Polsce, ale i Europie.

Kryzysy są cykliczne. Zdarzają się co 7-10 lat. Chyba o tym zapominamy.

Może to i dobrze, że mamy tendencję do zapominania złych rzeczy. Dzięki temu może się w nas odrodzić entuzjazm do życia, poprawiania swojego standardu, dobrze rozumianej konsumpcji. Możemy mieć nadzieję, że gospodarka się odrodzi. W jakiejś części dzięki naszym genom, woli przetrwania i poprawiania swojego losu, a także temu, że będziemy chcieli zapomnieć o kryzysie.

Po poprzednim polskie banki przeprowadziły gigantyczny stress test. Mimo tego, że go przeprowadziły, a wiele z nich uzyskało znakomite oceny, to i tak skala wyzwania, z którym teraz mamy do czynienia, przekroczyła jakiekolwiek ówczesne wyobrażenia. Cieszy, że nie byliśmy całkowicie nieprzygotowani na to, co się dzieje. Jednak na aż takie wyzwanie nikt nie był przygotowany.

Zawsze zostaje margines tego, czego przewidzieć się nie da. Mam z tym do czynienia chociażby w rajdach. Choć nie wiem jak dobrze bym przemyślał wszystko to, co może się zdarzyć, nie ważne ile zebrał doświadczenia, to margines niewiadomej zawsze zostaje. Trzeba być świadomym, że na wszystko nie uda się przygotować. Możemy tylko pokazać swój charakter jako ludzie i naród. Teraz mamy wielką próbę charakteru.

Pokutuje przeświadczenie, że polskie firmy, zwłaszcza mniejsze, żyją z dnia na dzień. One mogą być w szczególnie trudnej sytuacji.

Dla wielu podmiotów, szczególnie najmniejszych, czas biegnie o wiele szybciej. Na nich trzeba skupić się w pierwszej kolejności, bo mają znikome zasoby. Są nieprzygotowane, nie są w stanie zreorganizować się w bardzo krótkim czasie, żeby przetrwać o własnych siłach. Pomagajmy więc najpierw tym, którym czas biegnie najszybciej. Później tym, którzy mogą poczekać aż rząd zrozumie lepiej, co się dzieje z gospodarką w kryzysie. Wszyscy naprawdę cierpimy. Każdy pracodawca, który zwalnia jednego pracownika czy pięć tysięcy, cierpi. Nie tylko zwalnia ludzi, którzy są statystyką, ale dekomponuje tworzoną latami strukturę. Właśnie ta destrukcja jest największą strata, którą ponosimy. Cały wysiłek powinien być skierowany na przeciwdziałaniu temu procesowi.

Patrząc szerzej, wydaje się, że mamy dość dobrą sytuację. Oprócz własnych doświadczeń, możemy korzystać z doświadczeń innych krajów. Widzimy jak to robią Niemcy, Szwedzi, zaczyna budzić się UE. Wspólnym mianownikiem jest to, że czynnik czasu jest krytyczny. Najpierw trzeba pomagać tym, którzy pierwsi upadają. W drugiej kolejności musimy skupić się na ratowaniu i restytucji struktur, które odpowiadają za jakość i konkurencyjność.

Mówił pan niedawno, że powinniśmy się skupić na średnich i większych firmach, które są kręgosłupem gospodarki. Patrząc na kolejną tarczę, to widać, że położono nacisk na te firmy?

Tak, widać. Choć pozornie najpierw mamy w głowie „to nie dość, nie wystarczy, za mało, dlaczego nie mi, ile będę musiał czekać". Taki jest pierwszy odruch, zawsze, bo mamy taką naturalną tendencję. Jeśli spojrzeć głębiej, to przebija się konstatacja, że ktoś jednak nad tym panuje, konsultacje trwają, ewoluuje komunikacja rządu z całym społeczeństwem i przedstawicielami gospodarki. Niesamowicie ważne jest wypełnienie treścią deklaracji złożonej wcześniej przez premiera Morawieckiego, który powiedział, że przedsiębiorcy są jedynym partnerem rządu, żeby wybrnąć z kryzysu. Po raz pierwszy rząd pokazuje świadomość, jakie znaczenie ma dla państwa przedsiębiorca. Czekaliśmy na to przez dziesięciolecia. Przez ten czas przedsiębiorcy przyjmowali, że państwo traktuje nas tylko jako źródło dochodów, a nie tych, którzy generują rozwój, bazę podatkową i przypływy do kasy państwa. Percepcja przedsiębiorców uległa zmianie. Musimy to docenić.

Ile polski biznes jest w stanie przetrwać w zamknięciu?

Są firmy, które już musiały się poddać. Paradoksalnie, jesteśmy w podobnej sytuacji do niedawnej deklaracji rządu. Jeśli wprowadzimy stan klęski żywiołowej, to byt państwa można liczyć w tygodniach, może do trzech miesięcy. „Kroplówka" w kilku miejscach już się na szczęście pojawiła i może to wydłużać ten czas. Musimy jednak zacząć odblokowywać gospodarkę. Miałbym marzenie, żeby to było już w maju. Każdy kolejny miesiąc multiplikuje wyzwania i może się okazać, że przeszkoda będzie już za duża na nasze siły.

Jak wychodzić z lockdownu?

Stopniowo i ostrożnie, kroczek po kroczku. Na tyle odważnie, na ile pozwala diagnoza bezpieczeństwa. Zdrowie na pierwszym miejscu, gospodarka na drugim. Analizujmy wszystkie możliwe rozwiązania i zacznijmy je wdrażać w maju.

Co w pierwszej kolejności powinniśmy otwierać?

Najpierw powinniśmy odmrozić to, co zamroziliśmy najbardziej, czyli handel detaliczny. Rekomenduję, żeby starać się to zrobić w maju, bo to ostatnia chwila, żeby firmy odzieżowe mogły sprzedawać kolekcje wiosenno-letnie. To wcale nie jest żart. Nasi najemcy w całym polskim handlu kupili towar na wiosnę i lato na kredyt. Jeśli go nie sprzedadzą, nie odzyskają płynności, nie będą mieli za co kupić kolejnej kolekcji. Dla wielu firm oznacza to gigantyczne wyzwanie. Tak samo jest w hotelarstwie i turystyce. Dla wielu regionów głównym sezonem jest lato. Od jesieni do wiosny nie dzieje się za wiele. Odmrażajmy co się da i dbajmy o bezpieczeństwo. Być może wiadomości na temat ewolucji epidemii mocno skorygują te nadzieje.

Galerie handlowe są w szczególnie trudnej sytuacji, bo dochodzą skomplikowane relacje z najemcami.

Galerie w Warszawie, Krakowie, Łodzi czy Gdańsku, to nie jest reprezentatywny obraz. Galerie dzisiaj stanowią 40-50 proc. obrotu w handlu detalicznym. W małych i średnich miastach handel detaliczny jest największą częścią lokalnej gospodarki. Dla przykładu w Tarnowie, mieście ok. 100 tys. mieszkańców, w handlu i wokół pracuje ponad 4 tys. osób. To jest również spora sfera wytwórcza. Przeróżne produkty są wytwarzane lokalnie. Tam kilkanaście tysięcy ludzi dzisiaj jest w hibernacji. Każdy kolejny dzień to większa bariera, żeby zrestartować cały sektor.

W tarczy antykryzysowej 2.0 widać zmianę podejścia rządu do biznesu?

Rząd odrobił zadanie domowe. Nie można się spodziewać, żeby wszyscy byli zadowoleni, ale widać ewolucję w dobrą stronę. Proces zdroworozsądkowych konsultacji rozpoczął się na dobre i będzie trwał dalej. Najcenniejsza jest informacja, że nowelizacji będzie tyle, ile stan polskiej gospodarki będzie potrzebował. Tarcza 2.0 nie będzie ostatnią. Możemy się spodziewać kolejnych - trzeciej, czwartej, czy piątej. Rozpoczął się bezprecedensowy proces poszukiwania najlepszych dróg i kompromisów.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Diesel, benzyna, hybryda? Te samochody Polacy kupują najczęściej
Materiał partnera
Rośnie rola narzędzi informatycznych w audycie
Materiał partnera
Rynek audytorski obecnie charakteryzuje się znaczącym wzrostem
Materiał partnera
Ceny za audyt będą rosły
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał partnera
Czy to jest koniec audytu w obecnej postaci?