Internet nie pomógł, restauracje będą znikać

Po zamknięciu lokali klienci nie zaczęli masowo zamawiać posiłków do domów online czy przez telefon. Dlatego lokale już znikają, a to dopiero początek zmian na tym rosnącym od lat rynku.

Aktualizacja: 11.04.2020 10:50 Publikacja: 08.04.2020 21:00

Internet nie pomógł, restauracje będą znikać

Foto: Adobe Stock

Restauracje i kawiarnie nie mogą przyjmować klientów w lokalach od połowy marca, możliwa jest jedynie opcja zamówienia z odbiorem własnym lub w dostawie. Jeśli ktoś jednak liczył, że taka zmiana spowoduje wzrost zamówień internetowych czy telefonicznych, to się zawiódł.

– Do tej pory nie zaobserwowaliśmy znaczącego wpływu zaistniałej sytuacji na liczbę zamówień. Wynika to z jednej strony z sytuacji na rynku restauracyjnym, a z drugiej – ze względów konsumenckich – mówi Anna Bielecka, manager PR Pyszne.pl. – Nasi partnerzy obierają różne taktyki, aby utrzymać ciągłość biznesu. Niektóre restauracje postawiły na dowóz i zamówienia na wynos. W ciągu ostatnich trzech tygodni zgłosiło się do nas prawie tysiąc nowych restauracji. Staramy się włączyć je jak najszybciej – dodaje.

Wiele restauracji postanowiło tymczasowo zamknąć swoją działalność. – Nieaktywnych w serwisie jest na dzisiaj ponad 1,6 tys. spośród prawie 8 tys. restauracji, z którymi na stałe współpracujemy – mówi Anna Bielecka.

Problemów przybywa

Dane drugiej dużej platformy do zamawiania jedzenia w sieci potwierdzają tezę, że Polacy w ostatnich tygodniach częściej sami przygotowują posiłki. – Od początku wybuchu pandemii w Polsce nie zaobserwowaliśmy większych zmian w zamówieniach dań i napojów. I nadal nie notujemy wzrostu ich liczby. Zauważyliśmy natomiast wzrost średniej wartości zamówienia – wyjaśnia Piotr Kruszyński, prezes PizzaPortal.pl.

Zmiany oczywiście następują – klienci i restauracje rezygnują z opcji płatności gotówkowych. – Odnotowaliśmy blisko 20-proc. wzrost udziału płatności online za złożone zamówienia. Dziś zamawiający unikają gotówki, a wybierają bezpośredni przelew przez internet czy transakcje BLIK – dodaje.

Również na rynku kateringu dietetycznego widać zamieszanie. – W momencie decyzji o zamknięciu szkół i szturmu na sklepy spożywcze zauważalny był wzrost krótkoterminowych (dwa tygodnie) zakupów diety pudełkowej. Po tym okresie nastąpił znaczny spadek, który z początkiem kwietnia szacuje się na poziomie 50 proc. – mówi Przemysław Skokowski, prezes porównywarki kateringów Dietly.pl. – Przedsiębiorcy nie są w najlepszych nastrojach, ponieważ do tej pory branża rozwijała się w tempie 25 proc. rocznie, w związku z czym decydowali się na liczne inwestycje, których koszty należy teraz pokrywać przy dużo mniejszych niż przewidywane przychodach – dodaje.

Duże straty ponoszą w ostatnim czasie m.in. warszawscy restauratorzy. Dlatego zebrali już grupę ok. stu firm, zatrudniających nawet 3 tys. pracowników, zorganizowali platformę sprzedaży i poprosili o wsparcie urząd miasta.

– Platformy do zdalnego zamawiania posiłków pobierają aż 40 proc. prowizji. Zwykle z tego kanału pochodzi ok. 15 proc. dochodów, ale dla restauracji to się opłaca tylko wtedy, gdy takie źródło jest dodatkowym dochodem. Gdy staje się jedynym źródłem, to ta prowizja nas wykańcza – przyznaje Enio Chłapowski-Myjak, restaurator, koordynator akcji.

Nowe pomysły

Restauratorzy wykupili więc domenę wspieramgastro.warszawa.pl, która ruszyła w poniedziałek. Lokale płacą jedynie miesięczny abonament sięgający ok. 120 zł dla producenta oprogramowania. Różnie radzą sobie z dowozem dań do klientów, część wykorzystuje własnych kelnerów i barmanów, którzy nie mają innego zajęcia.

Także popularnym sieciom pizzerii, choć widzą lekki wzrost zamówień z dostawą, nie rekompensuje on dużej części utraconych przez zamknięcie lokali obrotów. – Przynajmniej działamy, w okolicy większość restauracji jednak się zamknęła i nie wiadomo, czy kiedykolwiek wrócą na rynek – przyznaje przedstawiciel jednej z sieci.

– Posiłkujemy się sprzedażą dań wielkanocnych. Odzew jest wspaniały i sprzedaż poszła doskonale. Dla małej restauracji lokalnej byłaby to zapewne pomoc, dla takiej dużej firmy jak my jest to jednak promil obrotów, dlatego sytuacja jest trudna – mówi przedstawiciel jednej z warszawskich restauracji.

Kryzys dotyka mocno nawet segmentu fast foodów, który wydaje się być najlepiej do takiej zmiany przygotowany. Już wcześniej wielu klientów kupowało posiłki na wynos czy w formacie drive in, rozwinięty był także system dostaw. – Na 30 marca w ramach grupy działało 1019 restauracji własnych i franczyzowych (44 proc. całego biznesu). Większość z nich oferuje usługi z dostawą, łagodząc tym samym negatywny wpływ epidemii na naszą działalność gastronomiczną – podał w komunikacie AmRest, operator takich sieci, jak Pizza Hut, KFC czy Burger King. Dane nie dotyczą tylko Polski, ale wszystkich rynków, na jakich firma działa w Europie.

– Negatywny wpływ tymczasowych zamknięć restauracji na tegoroczne wyniki sprzedaży będzie znaczący. Niemniej jednak pozycja finansowa AmRest jest stabilna, a stan środków pieniężnych w wysokości 134 mln euro pozwala zakładać, że spółka będzie w stanie wyeliminować wszelkie zakłócenia w działalności – dodaje firma.

Według raportu PizzaPortal.pl w ubiegłym roku lokale gastronomiczne odwiedzało 59 proc. Polaków, podobnie jak w poprzednich latach. Niemniej już liczba wizyt i zwłaszcza kwota wydawana na ten cel miesięcznie w 2019 r. mocno wzrosły – liczba wizyt o 17,7 proc. do już czterech, a kwota 22,6 proc. do 130 zł. Najczęściej odwiedzamy lokale typu fast food oraz pizzerie.

Z danych firmy GfK wynika, że wartość rynku gastronomicznego w Polsce to 36,6 mld zł. Liczba placówek wzrosła zaś z 43 tys. w 2000 r. do ponad 76,5 tys. obecnie. Dziś nikt nie jest jednak w stanie przewidzieć, ile z nich przetrwa obecny kryzys.

Agnieszka Górnicka prezes Inquiry Research

Największe sieci restauracyjne oczywiście będą w stanie przesunąć część ruchu na kanał online, ale wiele firm wcześniej zupełnie z takiej opcji nie korzystało i teraz trudno oczekiwać podejmowania takich kroków. Tym bardziej że wiąże się to z kosztami. Gastronomię czekają trudne czasy, nawet po kryzysie rynek będzie się długo odradzał i niestety wiele ciekawych konceptów z niego zniknie.

Restauracje i kawiarnie nie mogą przyjmować klientów w lokalach od połowy marca, możliwa jest jedynie opcja zamówienia z odbiorem własnym lub w dostawie. Jeśli ktoś jednak liczył, że taka zmiana spowoduje wzrost zamówień internetowych czy telefonicznych, to się zawiódł.

– Do tej pory nie zaobserwowaliśmy znaczącego wpływu zaistniałej sytuacji na liczbę zamówień. Wynika to z jednej strony z sytuacji na rynku restauracyjnym, a z drugiej – ze względów konsumenckich – mówi Anna Bielecka, manager PR Pyszne.pl. – Nasi partnerzy obierają różne taktyki, aby utrzymać ciągłość biznesu. Niektóre restauracje postawiły na dowóz i zamówienia na wynos. W ciągu ostatnich trzech tygodni zgłosiło się do nas prawie tysiąc nowych restauracji. Staramy się włączyć je jak najszybciej – dodaje.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Diesel, benzyna, hybryda? Te samochody Polacy kupują najczęściej
Materiał partnera
Rośnie rola narzędzi informatycznych w audycie
Materiał partnera
Rynek audytorski obecnie charakteryzuje się znaczącym wzrostem
Materiał partnera
Ceny za audyt będą rosły
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał partnera
Czy to jest koniec audytu w obecnej postaci?