„Jestem dziennikarzem. Dlaczego mnie bijecie?". To tytuł książki (ebook) prezentowanej we wtorek przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. W kraju od 26 lat zarządzanym przez Aleksandra Łukaszenkę w ostatnich czterech miesiącach wypchnięto do podziemia ostatnie już niezależne media, wyrzucono zagranicznych korespondentów, a najodważniejszych lokalnych reporterów wsadzono do aresztu.
Wśród nich jest młoda dziennikarka Biełsatu Kaciaryna Andrejewa, która relacjonowała protesty, gdy po fali represji wielu innych bało się w ogóle wychodzić z domu.
Jest współautorką prezentowanej publikacji. Zdążyła przesłać siedem tekstów, 15 listopada trafiła do aresztu. Dokończyć pracę postanowił jej mąż Ihar Iliasz, również niezależny białoruski dziennikarz, ale i jego aresztowano, 25 listopada.
Kilka dni temu po dwóch tygodniach aresztu wyszedł na wolność. Jego żona nie miała takiego szczęścia, wciąż jest więziona w areszcie śledczym w Żodzinie.
– Wczoraj po raz pierwszy otrzymałem list od żony. Napisała go 6 grudnia, gdy byłem jeszcze w więzieniu. Kaciaryna dziękuje wszystkim białoruskim i zagranicznym dziennikarzom za solidarność. Pisze, że nie porzuci dziennikarstwa niezależnie od tego, czym skończy się dla niej ta cała przygoda. Pisze też, że nie ma jakiejś nienawiści do ludzi, którzy ją pozbawili wolności. Ma jedynie żal do osób, które wykonują takie rozkazy. Będą musiały z tym żyć – mówi „Rzeczpospolitej" Ihar Iliasz.