Łukaszenko straszy wojną. Liczy na armię i służby

Rządzący od ćwierćwiecza prezydent zasugerował, że w niedzielnych wyborach prezydenckich będzie musiał zmierzyć się z Rosją.

Aktualizacja: 05.08.2020 06:16 Publikacja: 04.08.2020 18:42

Aleksander Łukaszenko rządzi na Białorusi od 1994 roku

Aleksander Łukaszenko rządzi na Białorusi od 1994 roku

Foto: AFP

Coroczne orędzie prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki miało się odbyć wiosną, ale z powodu pandemii władze w Mińsku przełożyły je na lato. Rządzący od ponad ćwierćwiecza przywódca miał przemawiać w poniedziałek, ale w niedzielę wieczorem nagle przesunął wystąpienie na wtorek. W białoruskich mediach spekulowano, że to z powodów zdrowotnych. Prezydent ostatnio oznajmił, że „przeszedł koronawirusa na nogach".

Tym razem wystąpienie zorganizowano w największym w kraju Pałacu Niepodległości, a na sali zgromadzono ponad 2,5 tys. deputowanych, urzędników i wojskowych. To liderzy politycznego i administracyjnego zaplecza rządzącego niespełna 10-mln Białorusią Łukaszenki. Prezydent przedstawił własną wizję sytuacji międzynarodowej, wspominał o Hongkongu i stwierdził, że „Chiny muszą się bronić". Rzucił, że rośnie międzynarodowa presja wobec Iranu, Wenezueli i Syrii. – Bo prowadzą niezależną politykę – tłumaczył. Doszedł do wniosku, że to właśnie Białoruś pozostaje „jedynym stabilnym ogniwem w centrum Eurazji". Przekonywał, że Rosja „boi się stracić Białoruś", a Zachód „coraz bardziej Białorusią się interesuje". Poruszył też temat pandemii i zarzucił WHO, że wydała „szablonowe dla wszystkich krajów rekomendacje". Oświadczył, że „wszystkie kraje" przyznają mu rację. – Próbowałem wyjaśnić Białorusinom, że jeżeli wszystko zastopujemy i odizolujemy ludzi, zginie nasz naród i państwo. Wybraliśmy inną drogę – przekonywał.

Po niespełna godzinie słuchający na sali urzędnicy zaczęli przysypiać, co na wszelkie sposoby próbowała ukryć kamera rządowej telewizji. Obudzili się wtedy, gdy białoruski prezydent odłożył kartkę i zaczęła się najciekawsza część jego przemówienia.

– Na razie wojny nie ma, na razie nie padły strzały. Ale podjęto próbę organizacji bitwy w centrum Mińska. Przeciwko Białorusi rzucone zostały miliardowe zasoby, zmobilizowano najnowsze technologie – oznajmił. – To wszystko kłamstwa, że byli tu w drodze do Stambułu, Wenezueli, Afryki i Libii. Ci ludzie już zeznali, że zostali wysłani specjalnie na Białoruś. Wydano rozkaz – mieli oczekiwać. Bilety do Stambułu to jedynie legenda. Przestańcie kłamać – grzmiał i zwracał się do Moskwy, która domaga się natychmiastowego uwolnienia 33 zatrzymanych niedawno pod Mińskiem obywateli. W Rosji twierdzą, że są ochraniarzami i lecieli do Stambułu. Służby Łukaszenki jednak utrzymują, że ogółem na Białoruś udało się niemal 200 bojówkarzy z prywatnej rosyjskiej firmy wojskowej Wagnera.

To pseudonim Dmitrija Utkina, byłego oficera GRU, który, jak donoszą niezależne rosyjskie media, stoi na czele rosyjskich najemników wysyłanych na Ukrainę, do Libii, Syrii i nawet Sudanu. – Dzisiaj dostaliśmy informacje o jeszcze jednym oddziale, przerzuconym na południe. Mamy zbierać plony, a musimy łapać ich po lasach. Wyłapiemy wszystkich – grzmiał.

Nie pozostawił suchej nitki na swojej czołowej rywalce w niedzielnych wyborach prezydenckich – Swiatłanie Cichanouskiej, której towarzyszy Weronika Cepkało, żona niedopuszczonego do wyborów Waleryja Cepkały, byłego ambasadora Białorusi w USA. Niedawno uciekł z dziećmi do Rosji, a następnie do Kijowa. Trzecią kobietą na scenie białoruskich protestów jest Maria Kalesnikowa, która reprezentuje sztab aresztowanego Wiktara Babaryki, byłego prezesa rosyjskiego Biełgazprombanku. Od kilku tygodni jeżdżą po regionach, gromadzą wielotysięczne tłumy. – Znaleźli te trzy nieszczęsne dziewczynki, przecież nawet nie rozumieją tego, co im piszą. Wypuszczą narkomanów i kryminalistów. Oni nie rozumieją, co mówią i co robią, ale widzimy, kto za nimi stoi – sugerował Łukaszenko, ale nie wskazał wprost Kremla. – Nie zapędzicie naszego narodu pod bat. Mamy milicję, armię i służby specjalne. Nie pozwolę wam na to, nawet jeżeli mnie zabraknie. Spóźniliście się o ćwierćwiecze – grzmiał, nie wskazując adresata. Tymczasem we wtorek białoruski resort obrony rozpoczął mobilizację na wschodzie kraju, mężczyźni do 35. roku życia, którzy służyli w wojsku, mają stawić się do jednostek wojskowych 10 sierpnia.

– Milicja i armia to też naród białoruski, ich żony pracują razem z nami, to nasze przyjaciółki. Podczas protestów mogą spotkać własne dzieci, nie będą wykonywać przestępczych rozkazów, one też chcą zmian. Ze służbami bezpieczeństwa sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Łukaszence już nic nie pozostaje, jak zastraszać własne społeczeństwo. Ten, który umie strzelać, nie mówi o tym, tylko strzela – komentuje „Rzeczpospolitej" Anna Krasulina, przedstawicielka sztabu Cichanouskiej. – Jest skrajnie nudnym i nieinteresującym politykiem. Wszyscy go mają dosyć i nikt nie ogląda jego wystąpień. Jest bardzo zmęczony i najwyższy czas, by odpoczął – dodaje.

Gdy zakończył przemówienie, od razu udał się za kulisy, ale zgromadzeni na sali obdarzyli urzędującego prezydenta owacjami, przez niemal trzy minuty klaskali i oglądali się na siebie. Nikt nie chciał przerwać jako pierwszy.

Coroczne orędzie prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki miało się odbyć wiosną, ale z powodu pandemii władze w Mińsku przełożyły je na lato. Rządzący od ponad ćwierćwiecza przywódca miał przemawiać w poniedziałek, ale w niedzielę wieczorem nagle przesunął wystąpienie na wtorek. W białoruskich mediach spekulowano, że to z powodów zdrowotnych. Prezydent ostatnio oznajmił, że „przeszedł koronawirusa na nogach".

Tym razem wystąpienie zorganizowano w największym w kraju Pałacu Niepodległości, a na sali zgromadzono ponad 2,5 tys. deputowanych, urzędników i wojskowych. To liderzy politycznego i administracyjnego zaplecza rządzącego niespełna 10-mln Białorusią Łukaszenki. Prezydent przedstawił własną wizję sytuacji międzynarodowej, wspominał o Hongkongu i stwierdził, że „Chiny muszą się bronić". Rzucił, że rośnie międzynarodowa presja wobec Iranu, Wenezueli i Syrii. – Bo prowadzą niezależną politykę – tłumaczył. Doszedł do wniosku, że to właśnie Białoruś pozostaje „jedynym stabilnym ogniwem w centrum Eurazji". Przekonywał, że Rosja „boi się stracić Białoruś", a Zachód „coraz bardziej Białorusią się interesuje". Poruszył też temat pandemii i zarzucił WHO, że wydała „szablonowe dla wszystkich krajów rekomendacje". Oświadczył, że „wszystkie kraje" przyznają mu rację. – Próbowałem wyjaśnić Białorusinom, że jeżeli wszystko zastopujemy i odizolujemy ludzi, zginie nasz naród i państwo. Wybraliśmy inną drogę – przekonywał.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787