Maria Moroz podczas zeszłorocznych wyborów prezydenckich na Białorusi była szefową sztabu wyborczego Swiatłany Cichanouskiej. Wraz z liderką białoruskiej opozycji demokratycznej została zmuszona do wyjazdu na Litwę 10 sierpnia 2020 roku (dzień po wyborach 9 sierpnia). W czerwcu przeprowadziła się z Wilna do Warszawy, stoi na czele fundacji „Strana dla żyzni” (Państwo do życia, stranafund.org), wspierającej represjonowanych Białorusinów oraz uciekających przed reżimem Łukaszenki rodaków.
Minął rok od wyborów prezydenckich na Białorusi. Czym się obecnie pani zajmuje?
Zwracają się do nas bliscy więźniów politycznych. Staramy się pomóc wszystkim, a rodzinom z dziećmi okazujemy stałą pomoc w wysokości 300 euro miesięcznie. Ilość potrzebujących jednak rośnie niemal codziennie, na początku pomagaliśmy około 30 rodzinom, teraz ta liczba jest kilkakrotnie większa. Ludzie liczą na nas, więc ciągle szukamy wsparcia.
Skąd bierzecie na to pieniądze?
Wspierają nas przeważnie Białorusini, którzy mieszkają i prowadzą biznesy w Europie. Niedługo planujemy zorganizowanie wystawy w Polsce, poprzez którą opowiemy o sytuacji na Białorusi oraz mamy nadzieję pozyskać darczyńców. Problem jest bardzo poważny, ponieważ teraz bardzo wielu ludzi ucieka z Białorusi i potrzebują pomocy.