Czy Białoruś może otrzymywać ropę naftową z Polski?

Ropa z Polski nie popłynie na Białoruś. Mińsk pokazał, że nie jest w stanie zrezygnować z rosyjskich surowców.

Aktualizacja: 07.01.2020 06:05 Publikacja: 06.01.2020 20:51

Czy Białoruś może otrzymywać ropę naftową z Polski?

Foto: adobestock

Gdy w piątek rosyjskie agencje poinformowały o całkowitym wstrzymaniu dostaw ropy naftowej na Białoruś, białoruskie media ironicznie ogłosiły początek „trzeciej wojny naftowej”. Mińsk całkowicie wstrzymał eksport paliw (m.in. do państw Unii Europejskiej) z dwóch rafinerii w Mozyrzu i Nowopołocku. Wszystko po to, by „zabezpieczyć potrzeby własnego rynku”. Lokalny koncern paliwowy Bełneftehim niezbyt przekonująco uspokajał, że rezerw benzyny i oleju napędowego „wystarczy na dziesięć dni”.

Gdy w sobotę białoruscy kierowcy zaczęli ustawiać się w kolejki do tankowania z kanistrami, premier Białorusi podniósł słuchawkę i zadzwonił do Moskwy. Na nic zdały się ostatnie głośne wypowiedzi prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki o alternatywnych dostawach ropy naftowej z państw bałtyckich i Polski.

Szantażować Putina

Rosyjski rząd poinformował, że rozmowa telefoniczna premierów Dmitrija Miedwiediewa i Sierhieja Rumasa odbyła się „z inicjatywy białoruskiej strony”. Z oficjalnych komunikatów wynika, że nie rozmawiano tylko o dostawach rosyjskiej ropy do białoruskich rafinerii, ale również o „innych kwestiach dotyczących współpracy integracyjnej”. Już kilka godzin później poinformowano, że rosyjska ropa będzie płynęła na Białoruś, ale na razie od „niezależnych dostawców” i to do końca stycznia. Cena surowca (podobnie jak cena gazu) dla Białorusi nie jest znana. Moskwa otwarcie przyznaje, że zależy to od podpisania porozumienia dotyczącego „głębszej integracji”. Niedawno premier Miedwiediew zdradził, że nie chodzi wyłącznie o integrację gospodarczą, lecz również o wspólne ponadpaństwowe organy władzy, wspólną walutę oraz centrum emisyjne. W odpowiedzi na to Łukaszenko zapewniał, że wcześniej ustalili z Putinem, by „nie poruszać tych tematów”.

– Gdyby Łukaszenko chciał rzeczywiście uniezależnić Białoruś od Rosji, powinien wstrzymać wszystkie rozmowy w sprawie integracji z Rosją i przejść z Moskwą na warunki rynkowe. W takim przypadku musiałby też przebudować białoruską gospodarkę, by mogła przeżyć bez rosyjskiego wsparcia – mówi „Rzeczpospolitej” Waler Karbalewicz, czołowy białoruski politolog. – Nic nie wskazuje na to, by władze w Mińsku miały taką wolę polityczną. Wygląda na to, że mówiąc o alternatywnych dostawach ropy, Łukaszenko szantażował Rosję, nic po za tym – dodaje.

Ropa z Polski i Litwy?

– Mogę sprowadzić (ropę – red.) poprzez Polskę, proponują saudyjską lub amerykańską, w zależności od tego, która będzie tańsza w Gdańsku, i przesłać rewersem poprzez ropociąg – mówił Łukaszenko pod koniec ubiegłego roku w wywiadzie dla radia Echo Moskwy. Zasugerował, że może „zabrać” dwie z trzech rur rurociągu Przyjaźń (Drużba). Jednak wszystko wskazuje na to, że dywersyfikacja dostaw ropy sprowadza się wyłącznie do głośnych wypowiedzi rządzącego od ponad ćwierćwiecza prezydenta.

– Obecna infrastruktura techniczna rurociągu Przyjaźń uniemożliwia przesył ropy naftowej z bazy zbiornikowej w Adamowie (na granicy polsko-białoruskiej – red.) w kierunku wschodnim, przy zachowaniu ciągłości dostaw dla obecnych klientów PERN, wynikających z aktualnych umów w zakresie przesyłu ropy naftowej do rafinerii – tak komentuje dla „Rzeczpospolitej” sprawę polski zarządca rurociągów naftowych PERN. Wiele wskazuje na to, że rozbudowa infrastruktury to decyzja kosztowna i przede wszystkim polityczna. Rząd w Warszawie woli nie wchodzić w białorusko-rosyjski spór, czekając na jakikolwiek konkretny ruch Mińska, a takiego na razie brak.

Przeczytaj komentarz: Moskwa zaciska dłoń na gardle Mińska

Tymczasem litewska spółka transportu kolejowego LG Cargo poinformowała po wstrzymaniu rosyjskich dostaw, że rocznie poprzez Litwę na Białoruś może trafiać do 3 mln ton ropy naftowej. Białoruskie rafinerie potrzebują co najmniej sześć razy tyle. W tym przypadku Białoruś musiałaby liczyć się ze światową ceną ropy oraz kosztem transportu. Z danych białoruskiego urzędu statystycznego wynika, że w ubiegłym roku Białoruś płaciła 364 dolary za tonę ropy Urals, czyli około 49 dolarów za baryłkę. Tymczasem cena ropy Brent wynosiła w grudniu 68 dolarów za baryłkę. Oprócz tego w ubiegłym roku do białoruskiego budżetu wpłynęło cło od eksportu 6 mln ton rosyjskiej ropy. To miała być nieformalna rekompensata dla władz w Mińsku z powodu zwiększającej się ceny gazu, który i tak Białoruś kupuje najtaniej w Europie (127 dolarów za 1 tys. m. sześć).

– Ropy na świecie nie brakuje i można ją kupić wszędzie, tylko pozostaje kwestia ceny. Białoruska gospodarka została oparta na tańszej ropie rosyjskiej, zarabia na tym od lat najbliższe otoczenie prezydenta Łukaszenki. Od jej ceny zależy rentowność rafinerii. Dlatego w Mińsku dzisiaj panuje nerwowa atmosfera – mówił „Rzeczpospolitej” Jarosław Romańczuk, znany białoruski ekonomista. – Budowany przez wiele lat system gospodarki planowej trzeszczy w szwach. Sytuację mogłaby uratować jedynie systemowa i strukturalna transformacja Białorusi, decentralizacja gospodarki i władzy. Łukaszenko na to na razie nie jest gotowy – twierdzi Romańczuk.

Rosja gra na czas

Rosyjskie władze nie polemizują z Aleksandrem Łukaszenką w mediach i czekają aż Mińsk zgodzi się na wszystkie 31 map drogowych dotyczących „głębszej” integracji. Trwające od grudnia 2018 roku negocjacje wciąż są niejawne i wygląda na to, że Białorusini mogą się dowiedzieć post fatum o treści dokumentu, który podpisze ich prezydent.

– Łukaszenko jest wyrazistym politykiem, ale umie dobrze liczyć. Liczył na to, że wykonując tak zwany „prozachodni manewr”, zrobi wrażenie na Moskwie. Nie zrobił. Rozmowy w sprawie integracji wciąż trwają, ale ostatecznego porozumienia brak – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksiej Muchin, rosyjski politolog blisko związany z Kremlem. – Największy spór toczy się wokół tego, gdzie będzie się znajdowało wspólne centrum emisyjne, gdy w życie wejdzie wspólna waluta. Łukaszenko nalega na równouprawnienie, ale rosyjska gospodarka jest o wiele większa od białoruskiej. Utworzenie wspólnych organów władzy przy obecnym stopniu integracji jest nieuniknione – dodaje politolog.

Gdy w piątek rosyjskie agencje poinformowały o całkowitym wstrzymaniu dostaw ropy naftowej na Białoruś, białoruskie media ironicznie ogłosiły początek „trzeciej wojny naftowej”. Mińsk całkowicie wstrzymał eksport paliw (m.in. do państw Unii Europejskiej) z dwóch rafinerii w Mozyrzu i Nowopołocku. Wszystko po to, by „zabezpieczyć potrzeby własnego rynku”. Lokalny koncern paliwowy Bełneftehim niezbyt przekonująco uspokajał, że rezerw benzyny i oleju napędowego „wystarczy na dziesięć dni”.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790