Decyzja MNB była zgodna z oczekiwaniami większości ekonomistów. Początek cyklu podwyżek stóp procentowych w czerwcu zapowiedział bowiem niedawno zastępca gubernatora węgierskiej instytucji Barnabás Virág.
Na jednej zmianie stóp niemal na pewno się nie skończy. „Ożywienie gospodarcze będzie prawdopodobnie przybierało na sile, a inflacja w najbliższych kwartałach będzie przyspieszała. Spodziewamy się dodatkowych podwyżek stóp w drugiej połowie roku” – napisał w komentarzu po decyzji MNB Liam Peach, ekonomista z firmy analitycznej Capital Economics.
W kwietniu i w maju inflacja na Węgrzech wyniosła 5,1 proc. rok do roku, najwięcej od 2012 r. Tymczasem MNB ma za zadanie utrzymywać ją na poziomie 3 proc., tolerując odchylenia o 1 pkt proc. w każdą stronę. To w dużej mierze konsekwencja odbicia cen ropy naftowych na światowym rynku, na co MNB nie ma wpływu. Ale, jak przypomina Peach, inflacja bazowa (nie obejmująca cen energii i żywności), także przekracza cel węgierskiego banku centralnego.
Jeszcze w kwietniu ekonomiści w większości sądzili, że MNB przystąpi do zaostrzania polityki pieniężnej dopiero na początku 2023 r., jako ostatni z banków centralnych w Europie Środkowo-Wschodniej. Pierwszy miał być bank centralny Czech (CNB), który prawdopodobnie podwyższy stopy procentowe na środowym posiedzeniu. W tym przypadku jednak oczekiwania ekonomistów nie są tak jednoznaczne.
Większość członków polskiej Rady Polityki Pieniężnej na razie nie widzi potrzeby zaostrzania polityki pieniężnej. W komunikacie po czerwcowym posiedzeniu gremium to wskazywało, że ożywienie w gospodarce wciąż jest niepewne w związku z ryzykiem wystąpienia kolejnej fali epidemii. Podkreślało też, że inflacja jest powyżej celu NBP (2,5 proc.) przejściowo i wskutek czynników, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. Mimo to ekonomiści sądzą, że NBP także zacznie zaostrzać politykę pieniężną jeszcze w tym roku albo w I kwartale 2022 r., a nie w II połowie przyszłego roku, jak się do niedawna wydawało.