Jędrzej Bielecki: Trumpizm przeżyje Donalda Trumpa

To miał być prezydent tak słaby, że Ameryka będzie chciała o nim zapomnieć jak najszybciej. A jednak Trump odchodzi z tarczą: przebudował kraj do głębi i trwale.

Aktualizacja: 25.11.2020 11:41 Publikacja: 24.11.2020 18:13

Jędrzej Bielecki: Trumpizm przeżyje Donalda Trumpa

Foto: AFP

Całe życie był przede wszystkim przedsiębiorcą i tego nie zmienił po wprowadzeniu się do Białego Domu. Traktował Amerykę jak własny biznes, o którym podejmuje decyzje w pojedynkę. Najważniejsze z nich, także o uznaniu wyborczej porażki, ogłaszał na Twitterze. To tworzyło wrażenie permanentnego chaosu. I, obok porażki w walce z pandemią, stało się głównym powodem porażki na rzecz do bólu przewidywalnego Bidena.

Ale za tym sposobem uprawiania polityki krył się głębszy sens. Pozwolił Trumpowi na dojście na szczyty władzy i przebudowę funkcjonowania kraju mimo oporu najpierw republikańskiego, a potem waszyngtońskiego establishmentu.

Ta spuścizna pozostanie. Partia Republikańska jest dziś do szpiku kości trumpowa: o tym świadczy determinacja, z jaką jej czołowi politycy do końca grali na podważanie zwycięstwa Bidena. To poczucie „skradzenia wyborów" przez blisko połowę Amerykanów może okazać się dobrym punktem wyjścia do odzyskania większości w Izbie Reprezentantów za dwa lata i Białego Domu za cztery lata, jeśli nie przez samego Trumpa, to jego uczniów jak Mike Pence czy Ted Cruz.

Za sprawą miliardera republikanie dostrzegli upadającą klasę średnią, białych bez wyższego wykształcenia. To pod ich obawy została dopasowana nowa polityka imigracyjna, która ma powstrzymać zalew kraju przez Latynosów. To także z myślą o nich Trump zerwał z polityką forsowania wolnego handlu, na czym korzystały wielkie koncerny. Biden już zapowiedział, że z tego się łatwo nie wycofa. Jest świadom, że zwycięstwo wyborcze zawdzięcza niewielkiej przewadze w uprzemysłowionych stanach Środkowego Zachodu, która może łatwo się odwrócić. Demokraci nie odwrócą też łatwo największej redukcji podatków od Ronalda Reagana, który co prawda za cenę ogromnego długu ściągnął na powrót wielki biznes do Ameryki. Co prawda Biden chce podwyższyć podatek dochodowy od firm z 21 do 28 proc., ale przecież nie do 35 proc., jakie zastał Trump w 2016 r.

Ochronie klasy średniej miało też służyć odwrócenie polityki wobec Chin, jaką Ameryka prowadziła od Richarda Nixona. Ale konfrontacja, na którą zdecydował się Trump, idzie dalej. To walka o to, kto będzie największą potęgą XXI w., starcie rozłożone na pokolenie. I znowu: Biden z tej walki nie chce się wycofać, przeciwnie: jeszcze mocniej się w nią zaangażować. Zamierza jednak to zrobić mądrzej: w porozumieniu z sojusznikami USA z Azji i Europy, a nie w pojedynkę. Co wcale nie oznacza, że wracając do paryskiego porozumienia klimatycznego czy Światowej Organizacji Zdrowia, nowy prezydent cofnie zegary, aby odbudować dawny świat umów multilateralnych. W polityce Waszyngtonu nadal znacznie więcej będzie transakcyjnego podejścia niż przed 2016 r.

Donald Trump to też konserwatywna rewolucja obyczajowa. Jej symbolem jest spór o prawo do aborcji, który w zachodniej Europie wydawał się na zawsze rozwiązany. Teraz za sprawą bardzo wielu stanów wróci na wokandę Sądu Najwyższego, gdzie Trump zadbał, aby na długie lata liberałowie byli w mniejszości (mają tylko trzech z dziewięciu dożywotnio mianowanych sędziów).

Trump zostawia po sobie też wiele zła. Być może największym jest zszargany wizerunek kraju, który od Ojców Założycieli miał ambicje bycia „miastem na górze": przykładem dla świata. Rasistowskie komentarze prezydenta, jego pogarda dla demokracji i instytucji państwa prawa mogą być tylko z radością przyjmowane przez Chiny, które chcą narzucić ludzkości własny model rozwoju. Katastrofalny bilans pandemii pokazał inną słabość USA. Budując wreszcie powszechny system ubezpieczeń zdrowotnych, Biden dopiero rozpocznie mozolny proces jej przezwyciężenia.

Całe życie był przede wszystkim przedsiębiorcą i tego nie zmienił po wprowadzeniu się do Białego Domu. Traktował Amerykę jak własny biznes, o którym podejmuje decyzje w pojedynkę. Najważniejsze z nich, także o uznaniu wyborczej porażki, ogłaszał na Twitterze. To tworzyło wrażenie permanentnego chaosu. I, obok porażki w walce z pandemią, stało się głównym powodem porażki na rzecz do bólu przewidywalnego Bidena.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił