Jest coś, co łączy spór o wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej i reformę sądownictwa. Podobnie jak każdego dziesiątego dnia miesiąca Jarosław Kaczyński zapowiada, że prawda jest coraz bliżej, choć wciąż jej nie poznajemy, tak też nieustannie słyszymy, że do kompromisu między partią rządzącą a prezydentem jest coraz bliżej, ale wciąż do niego nie dochodzi.
To porównanie może wydawać się szokujące, ale w obu sprawach gra toczy się o najwyższą stawkę. Po dwóch latach od przejęcia władzy i kolejnych zapowiedziach Antoniego Macierewicza o przełomie w sprawie katastrofy wciąż opinii publicznej nie pokazano wiarygodnych dowodów wskazujących na to, że ta tragedia miała istotnie inny przebieg niż ten dotychczas przedstawiony przez rząd PO–PSL. Poza szczegółami przedstawiającymi chaos i niekompetencję działań Donalda Tuska i jego współpracowników tuż po katastrofie niewiele więcej wiemy o samym jej przebiegu. A w sensie symbolicznym Smoleńsk jest jednym z najważniejszych wydarzeń polityki ostatnich 27 lat, kładącym się długim cieniem na polskim życiu publicznym. Jest to wydarzenie, które zbudowało tożsamość dzisiejszego PiS, a także na swój sposób pozostałych partii.
Choć pozornie spór o reformę sądownictwa między Andrzejem Dudą a Jarosławem Kaczyńskim ma mniejszą wagę, może być zapowiedzią zjawiska, które zdefiniuje polską politykę na kolejne lata. Jeśli nie dojdzie w najbliższych dniach do porozumienia w sprawie ustaw dotyczących KRS i SN, rozdźwięk w dobrej zmianie może zacząć się pogłębiać.
Kilka tygodni temu pisałem na tych łamach, że najpoważniejszy spór w polskiej polityce wcale nie przebiega na linii PiS – anty-PiS, lecz ma miejsce wewnątrz prawicy i rozgrywa się między radykałami i umiarkowanymi.
Potwierdzają to sondaże dotyczące oceny przyczyn katastrofy smoleńskiej, ponownego wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, prezydenckich wet czy nawet ewentualnego opuszczenia przez Polskę Unii. Najbardziej podzielony w tych sprawach jest właśnie elektorat prawicy. Kaczyński zbudował odnoszący sukcesy obóz prawicy dlatego, że udawało się mu godzić radykałów z umiarkowanymi. Konflikt o reformę sądownictwa może być sygnałem, że nie da się dłużej godzić wody z ogniem.