Ze strachu przed wielotysięcznymi demonstracjami PiS opóźnia tempo prac nad projektem ustawy, który zmierza do większej ochrony życia poczętego i zakłada wyrzucenie z obecnych przepisów tzw. eugenicznej przesłanki aborcji. Partia rządząca ogranicza się do badania nastrojów społecznych i pozoruje działania, które mają uspokoić elektorat i biskupów.
Taką tezę można postawić, obserwując dotychczasowy przebieg prac nad obywatelskim projektem fundacji Kai Godek „Zatrzymaj aborcję".
Przypomnijmy: projekt zmian w ustawie trafił do Sejmu 30 listopada 2017 r. Swoimi podpisami poparło go ok. 830 tys. obywateli. W styczniu propozycja przeszła przez pierwsze czytanie i została skierowana do dalszych prac w komisjach. Potem zapadła cisza.
W lutym w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny inicjatorzy projektu dowiedzieli się, że harmonogram prac na najbliższe pół roku nie przewiduje zajęcia się tym tematem. Z apelem o pilne podjęcie prac wystąpili więc biskupi. Komunikat Episkopatu oburzył środowiska proaborcyjne, które w niedzielę w kilku miastach zorganizowały protesty pod siedzibami biskupów. Ale swoim głosem hierarchowie zmusili też Sejm, by do projektu wrócił. W poniedziałek pozytywnie o propozycji „Zatrzymaj aborcję" wypowiedziała się Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Na reakcję drugiej strony nie trzeba było długo czekać i w piątek w stolicy ma się odbyć manifestacja przeciwników zaostrzania przepisów aborcyjnych. Jej inicjatorzy dostali wsparcie części rodzimych mediów, grupy ekspertów ONZ ds. praw człowieka oraz ok. 200 międzynarodowych organizacji walczących o prawa kobiet.
Prawo i Sprawiedliwość odwołało więc zaplanowane na ten tydzień dwa posiedzenia Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.