Marek Kozubal: Jak skusić rekruta

Siły Zbrojne czeka tąpnięcie kadrowe, dlatego gruntownie przebudowany musi zostać system rekrutacji. Sama produkcja spotu nie wystarczy.

Publikacja: 08.01.2020 19:20

Marek Kozubal: Jak skusić rekruta

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Szef MON Mariusz Błaszczak zdecydował o powołaniu pełnomocnika do stworzenia systemu rekrutacji do Sił Zbrojnych. Został nim gen. bryg. Artur Dębczak. Ma on uprościć i usprawnić system rekrutacji. Na razie nie są znane szczegóły, ale celem jest zwiększenie liczby żołnierzy.

Skąd taka, zresztą bardzo dobra, decyzja? Otóż na koniec roku MON podawał, że w Siłach Zbrojnych służy ok. 106 tys. żołnierzy zawodowych, ale pod koniec miesiąca ich liczba spadnie. Bo teraz żołnierze zawodowi podejmują decyzję o odejściu ze służby. Takie zjawisko występuje co roku w styczniu. Zazwyczaj na taki krok decyduje się kilka tysięcy osób.

Sęk w tym, że armii z powodu niżu demograficznego coraz trudniej będzie zniwelować ten ubytek, a tym bardziej zwiększyć liczbę żołnierzy. Minister Błaszczak założył, że armia powinna liczyć 150 tys. żołnierzy zawodowych, chociaż nigdy nie określił, kiedy osiągniemy ten stan.

Aby liczba żołnierzy wzrosła, potrzebne są gruntowne zmiany, bo system rekrutacji do wojska jest niewydolny. Procedury są zbyt skomplikowane i rozłożone w czasie. Kandydat w WKU nie może załatwić wszystkich spraw związanych z wstąpieniem do wojska. W innych miejscach są komisje lekarskie czy miejsca przeprowadzania badań psychologicznych. To zniechęca potencjalnych kandydatów.

Brakuje także rzetelnej informacji, na jakie bonusy może liczyć żołnierz. Np. na stronie internetowej wojsko-polskie jest informacja, że dostaje dodatek mieszkaniowy, ale nie wiadomo, jak jest on wyliczany. Nie znaleźliśmy też np. informacji, ile może zarobić na starcie np. szeregowy. Niby drobne rzeczy, ale one rzutują na to, czy ktoś się zdecyduje na służbę czy nie.

Można mieć wątpliwości co do skuteczności kampanii społecznych prowadzonych przez MON. Nie wiadomo, do kogo są skierowane, a prezentowane filmiki promocyjne są bardziej projekcją intencji niż prezentacją wyposażenia sił zbrojnych. Jeżeli kandydat widzi na starcie samoloty F-35, wyrzutnie Himars czy płynącą flotyllę kilkudziesięciu okrętów może odnieść wrażenie, że ktoś chce go oszukać. Bo takiego sprzętu w wojsku jeszcze nie ma.

Idealne decyzje dotyczące zwiększenia liczby żołnierzy w Polsce mogą być oparte na wzorach zagranicznych. W Szwecji działa np. Obronna Agencja Rekrutacyjna, której biura znajdują się w kilku miastach. Kandydat w ciągu kilkudziesięciu godzin przechodzi kompleksowe badania, otrzymuje posiłek i może się przespać, jeżeli jest taka potrzeba. Długofalowym rozwiązaniem powinno być tworzenie zasobów rezerw w oparciu o tych, którzy zaliczyli szkolenie podstawowe (nawet w trakcie krótkich ćwiczeń). Warto zastanowić się nad częściowym przywróceniem poboru dla wyselekcjonowanych grup, np. medyków, informatyków. Na taki krok zdecydowała się Szwecja. Doskonałym rozwiązaniem byłoby przywrócenie przysposobienia wojskowego w szkołach średnich.

Szef MON Mariusz Błaszczak zdecydował o powołaniu pełnomocnika do stworzenia systemu rekrutacji do Sił Zbrojnych. Został nim gen. bryg. Artur Dębczak. Ma on uprościć i usprawnić system rekrutacji. Na razie nie są znane szczegóły, ale celem jest zwiększenie liczby żołnierzy.

Skąd taka, zresztą bardzo dobra, decyzja? Otóż na koniec roku MON podawał, że w Siłach Zbrojnych służy ok. 106 tys. żołnierzy zawodowych, ale pod koniec miesiąca ich liczba spadnie. Bo teraz żołnierze zawodowi podejmują decyzję o odejściu ze służby. Takie zjawisko występuje co roku w styczniu. Zazwyczaj na taki krok decyduje się kilka tysięcy osób.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji